Do historii przeszedł plakat z okresu wyborów 1989 roku inspirowany filmem „W samo południe”, gdzie Gary Cooper grał idącego na pojedynek, samotnego szeryfa. Na tymże plakacie szeryf zamiast rewolweru trzymał w dłoni kartę do głosowania. Tak oto przegniły ustrój PRL-u obaliła rzesza świadomych obywateli, którzy przy urnach wyborczych powiedzieli „dość!”. Od tego wyroku nie było odwołania; jeśliby wystraszona władza ponownie wprowadziła stan wojenny, mogłaby przysporzyć cierpień, powstrzymać na rok–dwa nieuchronne przemiany, ale nawet naga siła nie była w stanie ich zatrzymać.

Nauka z 4 czerwca 1989 roku jest aktualna po 34 latach. Nikt z nas – współtworzących tamte wydarzenia – nie przypuszczał, że doczekamy się wyłonionej w wyborach władzy, która będzie odtwarzać PRL z wszechmocnym Prezesem na czele jako odpowiednikiem pierwszego sekretarza, PRL-owską centralizacją, upaństwowieniem, rozdawnictwem tłustych posad dla znajomków, dętą propagandą, szkolną indoktrynacją, sztucznie podsycanym lękiem przed Niemcami i „zgniłym Zachodem”. Tylko że w miejsce zakłamanej ideologii komunistycznej wstawiono faryzejski klerykalizm.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Andrzej Duda zachęca do marszu Tuska

Kiedy w Krakowie ukazał się (tydzień przed pierwszym numerem „Gazety Wyborczej” w Warszawie) pierwszy numer „Głosu Wyborczego Solidarności”, otwierał go mój tekst „Polska wraca do Europy!”. W 34 lata później ta post-PRL-owska władza wyprowadza nas z Europy. Dziś wszystko jedno, kto uzyska przewagę w przyszłym Sejmie Ocalenia: Platforma, Lewica, Hołownia czy PSL. Jedyną fundamentalną sprawą jest powstrzymanie PiS-u i odsunięcie go na polityczny margines, tak jak 34 lata temu było nią odsunięcie PZPR. Ale takich zmian nie dokona nawet najszlachetniejszy samotny szeryf. Taką moc mają tylko wielkie, masowe ruchy obywatelskiego protestu – obojętnie, czy dzierżą w ręku wyborczą kartkę, czy brukowy kamień. Oby do użycia kamieni nigdy już w Polsce nie doszło, dlatego tegoroczne wybory są zapewne ostatnią szansą pokojowego zatrzymania degradacji i odsunięcia od rządzenia tych, którym marzy się komunistyczna maksyma: „Raz zdobytej władzy nie oddamy nigdy”.

Obojętnie, jak zamierzamy głosować, patriotycznym obowiązkiem wolnego obywatela jest udział w marszach i zgromadzeniach w najbliższą niedzielę, upamiętniających tamte przełomowe wybory. Przywódcy nie dorośli do wspólnej listy, więc czas na nas samych.