Benedykt XVI przechodzi do historii jako pierwszy od kilkuset lat papież, który abdykował. Byłoby jednak ogromną niesprawiedliwością, gdyby zapamiętany był jedynie ten fakt. Owszem, ważny dla historii Kościoła, ważny dla historii powszechnej, ale wcale nie najważniejszy.
Niesprawiedliwością byłoby także widzenie Benedykta XVI jako tego, który żył niejako w cieniu dwóch innych papieży. Najpierw w cieniu Jana Pawła II, którego był współpracownikiem jako szef Kongregacji Nauki Wiary, potem zaś – już po abdykacji – Franciszka, jako papież senior, służący następcy radą, ale chyba głównie wspomagający go modlitwą z klasztoru ulokowanego w watykańskich ogrodach. Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że w istocie miał ogromny wpływ na pontyfikat Jana Pawła II oraz Franciszka.
Czytaj więcej
Pontyfikat Benedykta XVI przypadł na niezwykle trudny czas. Masowe spotkania, wielkie imprezy nie były w jego stylu. Nie oznacza to, że nie naznaczył Kościoła swoją osobowością – pisze publicysta.
Pontyfikat Benedykta trwał niespełna osiem lat. Można byłoby powiedzieć, że to jedynie krótki epizod, pontyfikat przejściowy, ale historia Kościoła – choćby tylko ta XX-wieczna – pokazuje, że rządy krótkie charakteryzowały się odważnymi decyzjami, które zdeterminowały przyszłość. Dość tu wspomnieć chociażby Jana XXIII zasiadającego na papieskim tronie niespełna przez pięć lat, ale którego decyzja o zwołaniu Soboru Watykańskiego II otworzyła nowy etap w historii Kościoła. Młody niemiecki teolog, ale już bardzo w środowisku znany i szanowany, Joseph Ratzinger, w obradach soborowych brał udział jako doradca jednego z niemieckich biskupów. Czytając jego dzieła z tamtych czasów, nietrudno dostrzec w nich wiele odważnych i reformatorskich wizji. Podobnie zresztą jest z lekturą jego dzieł z czasów pontyfikatu. Bez wątpienia można go umieszczać w gronie najwybitniejszych umysłów teologicznych wszech czasów.
Co prawda, w czasie, gdy stał na czele Kongregacji Nauki Wiary, nazywano go pancernym kardynałem i nieugiętym strażnikiem doktryny, jednak tak naprawdę cechowała go łagodność i skromność. Tę ostatnią widać było w czasach pontyfikatu, gdy często wydawał się być zagubiony, a nawet wystraszony tym, co się wokół niego dzieje. Ale ten wybitny umysł potrafił się przyznać i do swoich słabości (czego namacalnym dowodem była decyzja o abdykacji) i do błędów (tu można przywołać np. jego reakcję na publikację raportu diecezji monachijskiej na temat nadużyć seksualnych w Kościele, w którym wytknięto mu zaniedbania). Nie krył się wówczas za swoją wielkością, za urzędem, lecz wprost przyznał, że nie wyklucza, iż jakieś błędy popełnić mógł.