Biskupów kłopot z marszem ONR

Kościół powinien się zastanowić, jak dotrzeć z Ewangelią do patriotycznie nastawionych młodych ludzi, którzy dali się uwieść kultowi siły.

Aktualizacja: 20.04.2016 07:05 Publikacja: 19.04.2016 20:42

Biskupów kłopot z marszem ONR

Foto: YouTube

Sobotnia demonstracja Obozu Narodowo-Radykalnego w Białymstoku spotkała się z oburzeniem niektórych środowisk opiniotwórczych. Nie omieszkały one wytknąć lokalnej kurii, że ta pozwoliła na odprawienie w tamtejszej katedrze mszy w intencji organizacji, uważanej przez nie za faszystowską.

Można było odnieść wrażenie, że marsz ONR wywołał panikę. Biuro do spraw współpracy międzynarodowej Politechniki Białostockiej miało zaapelować do zagranicznych studentów z programu Erasmus, by w sobotę nie opuszczali swoich pokoi, strasząc ich tym samym widmem ekscesów.

Ostatecznie obyło się bez aktów przemocy. Gdyby do nich doszło, państwo powinno bezwzględnie wkroczyć do akcji, by ukarać przestępców.

Niemniej świątynia katolicka stała się miejscem, w którym został wyrażony stanowczy sprzeciw wobec polityki imigracyjnej Unii Europejskiej. Homilię wygłosił ks. Jacek Międlar, duszpasterz ONR, który swoimi politycznymi deklaracjami wzbudza kontrowersje. Znany jest z ostrych, niepoprawnych politycznie wypowiedzi na temat islamu, padających w kontekście sporu o uchodźców. I tym razem nie przebierał w słowach, wzywał do „chemioterapii" dla „ogarniętej złośliwym nowotworem" Polski.

Władze kościelne znalazły się w kłopotliwej sytuacji. Dopuściły bowiem do manifestacji w katedrze poglądów, które nie sposób wpisać w głoszenie Ewangelii. Kuria białostocka przeprosiła za incydent. Stanowisko zajął też przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, abp Stanisław Gądecki, który wyraził dezaprobatę dla promowania w świątyni katolickiej idei obcych chrześcijaństwu.

Problem jednak nie zniknął. A stanowią go stosunki Kościoła w Polsce z takimi organizacjami, jak ONR. Formacja ta jest bądź co bądź legalna. Hierarchowie mają jednak powód do tego, żeby się odcinać od nacjonalistów, ponieważ chrześcijaństwo cechuje uniwersalizm. Ale jednocześnie można się zastanawiać, czy do zadań Kościoła nie należy praca wychowawcza także wśród tych młodych ludzi, którymi kierują patriotyczne pobudki, lecz którzy po prostu się pogubili i dali się uwieść kultowi siły. Niestety, ks. Międlar swoją retoryką sprawia, że do zdezorientowanych osób przemawiają raczej argumenty o ONR jako agresywnych osiłkach polujących na Arabów.

Tyle że postrzeganie tej organizacji jako poważnej siły politycznej, która zagraża Polsce, jest nieporozumieniem. Mamy tu bowiem do czynienia z czymś, co przypomina rekonstrukcje historyczne. Oenerowcy bawią się w międzywojennych polskich nacjonalistów, bo przecież nimi nie są.

To, co robi ONR, jest w wymiarze politycznym raczej niemądre niż niebezpieczne. Nie po raz pierwszy w III RP znaczenie tzw. skrajnej prawicy jest wyolbrzymiane – po to, żeby hasło: „Bóg, honor, ojczyzna" kojarzyło się Polakom z nazi-skinami.

Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Wiadomo, kto przegra wybory prezydenckie. Nie ma się z czego cieszyć
Publicystyka
Pytania o bezpieczeństwo, na które nie odpowiedzieli Trzaskowski, Mentzen i Biejat
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Brudna kampania, czyli szemrana moralność „dla dobra Polski”
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Jaka Polska po wyborach?
Publicystyka
Europa z Trumpem przeciw Putinowi