Sensacji w tej kolejce nie było. Ekstraklasa to zbyt często ekstranuda. Lech wreszcie wygrał, co, podobnie jak w przypadku Legii, wcześniej czy później stać się musiało. To są za dobre jak na polskie warunki kluby, aby miały tułać się w dolnej części tabeli. Poza tym Lech ma dobrego trenera - Jana Urbana. Czy Besnik Hasi jest dobrym trenerem - tego jeszcze nie wiem. Ale nie przypadają mi do gustu trenerzy, którzy winą za porażkę jednoznacznie obciążają zawodników. - To nie ja, to oni - niemal wprost powiedział Hasi po porażce Legii z Arką, nie widząc żadnych błędów u siebie. Czy po zwycięstwach będzie mówił: to ja?

Dotykamy obyczajów, które widać w zachowaniach trenerów, piłkarzy i kibiców. To, że bywa niemiło na trybunach wie każdy, kto chociaż raz poszedł na dowolny ligowy mecz. Bluzg z trybun przez półtorej godziny i wyzwiska pod adresem gości to standard, odbierający przyjemność oglądania gry. Mało rozgarniętym kibicom nie przychodzi do głowy, że wyzywając od najgorszych przeciwników, którzy okazali się lepsi od ukochanej drużyny, dołują ją jeszcze bardziej. No bo jak - nie dość, że przegraliśmy, to jeszcze z takimi owakimi (tutaj powinny być kropki, zastępujące obraźliwe słowa).

Może być inaczej. Kilka godzin, spędzonych w niedzielę na Stadionie Narodowym przypomniało mi czasy, o jakich mówił i pisał Bohdan Tomaszewski. Romantyczne mecze, na jakie się czekało, które przechodziły do historii ze względu na heroiczną walkę i bite rekordy. Których wyniki pamięta się do końca życia, i o których z dumą się mówi: a ja to widziałem na własne oczy.

Taki właśnie był Memoriał Kamili Skolimowskiej. Anita Włodarczyk zapowiedziała rekord świata i go pobiła. Rzuciła 82, 98 metra. Wryje się w pamięć ten rekord, jak wyczyn Edmunda Piątkowskiego, który w tym samym miejscu (boisko Stadionu Dziesięciolecia znajdowało się 8 metrów niżej niż SN) pobił rekord świata w rzucie dyskiem: 59,91 metra. Tomasz Majewski mówił, że na Stadionie Narodowym zakończy karierę i pożegnał się z polskimi kibicami najlepszym wynikiem w sezonie: 21, 08 m.

Na trybunach zebrało się około 25 tysięcy kibiców. Może to niedużo jak na prawie dwumilionową stolicę, ale sporo jak na zawody lekkoatletyczne. Atmosfera, jaką stworzyli ci ludzie była fantastyczna. Każdy sportowiec witany był i żegnany brawami. Żadnych gwizdów, przekleństw. Sport niby taki sam jak futbol, ale jednak inny świat. Oby zostało coś z tego kiedy na ten sam stadion wybiegną polscy piłkarze. Może i na meczach ligowych kibice gości będą kiedyś czuć się komfortowo, a służby porządkowe nie każą im pozostać na trybunach jeszcze przez godzinę po meczu, dla ich bezpieczeństwa.