Wypowiedź prezesa Kaczyńskiego na temat zawieszenia Bartłomieja Misiewicza w prawach członka PiS i powołanie specjalnej komisji do wyjaśnienia nieprawidłowości w jego karierze miały moc salwy armatniej. Od tej pory nic już nie będzie takie samo.
Wojna została wypowiedziana, teraz pozostaje liczyć ofiary. Działania Antoniego Macierewicza w sprawie Bartłomieja Misiewicza można zdefiniować jako klasyczną prowokację. Zwlekanie z odsunięciem go z MON, lekceważenie uwag i rozmów wychowawczych z premier Szydło, a nawet kąśliwych uwag o arogancji wygłaszanych przez prezesa – wszystko to musiało doprowadzić do reakcji szefa PiS. A doniesienia o wysokiej pensji podziałały jako ostatni element układanki. Prezes nie zostawił wątpliwości co do swoich absolutnych uprawnień w partii. – W okresie pomiędzy posiedzeniami Komitetu Politycznego prezes partii w Prawie i Sprawiedliwości wypełnia funkcje Komitetu (...). Mam więc prawo powołać taką komisję i z tego prawa mam właśnie zamiar skorzystać – mówił Kaczyński.