Jest coś, co łączy spór o wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej i reformę sądownictwa. Podobnie jak każdego dziesiątego dnia miesiąca Jarosław Kaczyński zapowiada, że prawda jest coraz bliżej, choć wciąż jej nie poznajemy, tak też nieustannie słyszymy, że do kompromisu między partią rządzącą a prezydentem jest coraz bliżej, ale wciąż do niego nie dochodzi.
To porównanie może wydawać się szokujące, ale w obu sprawach gra toczy się o najwyższą stawkę. Po dwóch latach od przejęcia władzy i kolejnych zapowiedziach Antoniego Macierewicza o przełomie w sprawie katastrofy wciąż opinii publicznej nie pokazano wiarygodnych dowodów wskazujących na to, że ta tragedia miała istotnie inny przebieg niż ten dotychczas przedstawiony przez rząd PO–PSL. Poza szczegółami przedstawiającymi chaos i niekompetencję działań Donalda Tuska i jego współpracowników tuż po katastrofie niewiele więcej wiemy o samym jej przebiegu. A w sensie symbolicznym Smoleńsk jest jednym z najważniejszych wydarzeń polityki ostatnich 27 lat, kładącym się długim cieniem na polskim życiu publicznym. Jest to wydarzenie, które zbudowało tożsamość dzisiejszego PiS, a także na swój sposób pozostałych partii.