29 listopada 1990 roku zlikwidowano restrykcje w sprzedaży napojów alkoholowych. Wódkę znów można było kupować przed godziną 13:00. W związku z rocznicą tego wydarzenia przypominamy tekst redaktora naczelnego Bogusława Chraboty z czerwca 2017 roku.
W głębokim PRL-u wymyślono, że alkohol można kupować dopiero po 13.00. Miało to uchronić klasę robotniczą przed spożywaniem w godzinach pracy. Skutek był oczywisty, place budów wyludniały się już po 12.00, a klasa stała grzecznie w kolejce, by w dozwolonym już czasie nabyć, wypić i pójść spać, jak to zgrabnie pokazywał Bareja w swoich epickich obrazach Polski Ludowej.
Obecnej władzy, która rozważa dopuszczenie handlu w niedzielę do godziny 13.00 zapewne chodzi o to samo. Za czasów Gierka budżet żył z akcyzy, więc prohibicja była niemożliwa. Sławetna 13.00 była więc listkiem figowym, który pozwalał zachować pozory.
Za Beaty Szydło budżet żyje z handlu, więc jego zakaz byłby antyrynkowy. W panicznym poszukiwaniu listka figowego przypomniano sobie o Gierku, czyli 13.00. I pewnie władza ograniczenie wprowadzi.
Najśmieszniejsze jest, że wyjdzie, jak za Gierka - po 13.00 człowiek pracy pić będzie mógł już legalnie.