Przy okazji grudniowej wizyty nowego kanclerza federalnego i nowej szefowej niemieckiego MSZ w Warszawie polski premier i szef dyplomacji powtórzyli mantrę na temat naszych szkód i krzywd, a tym samym ponownie zażądali wypłaty reparacji – finansowej rekompensaty od RFN z tytułu polskich strat poniesionych w latach 1939–1945.
Każdy demokratyczny rząd w Niemczech uznaje i będzie uznawał za oczywisty fakt, że jest następcą prawnym III Rzeszy ponoszącym tym samym moralną odpowiedzialność za jej „dokonania”. Jednocześnie, powołując się na obowiązujące i pozbawiające złudzeń stanowisko prawników międzynarodowych o braku prawnych roszczeń Polski wobec RFN z tego tytułu, jak również z uwagi na obawę wystąpienia następczych roszczeń innych państw okupowanych przez Hitlera, nigdy nie podejmie decyzji o dokonaniu jakiegokolwiek przelewu, w którym w tytule świadczenia znalazłoby się słowo „reparacje”.
Opisane w skrócie powyżej podejście niemieckiej dyplomacji do tego zagadnienia nie oznacza, że – w sytuacji podjęcia rzeczywistej współpracy z bardziej pragmatycznym rządem RP – Berlin nie byłby otwarty na rozwiązania, które może wiązałyby się ze sporym wieloletnim obciążeniem budżetu, ale dawałyby konkretne korzyści również dla Niemców. Przy równoczesnej realizacji celu długofalowej współpracy z Polakami w sprawie o ponadpolitycznym zabarwieniu.
Imponujący sprzęt
Niewiele państw współczesnego świata posiada tak dobrze rozwinięty system reagowania na nieprzewidziane sytuacje nagłe jak nasz zachodni sąsiad. Profesjonalne, zawodowe służby ratunkowe (pogotowia Niemieckiego Czerwonego Krzyża, związków Joannitów, Samarytan i Maltańczyków, ratownicy w powiatach), zawodowa i ochotnicza straż pożarna wspomagane są przez setki tysięcy wciąż uzupełniających swoją wiedzę i kompetencje wolontariuszy rozlicznych organizacji pomocowych i humanitarnych.