Dosłownie kilka dni temu w Teatrzyku Gędźba zdarzyło mi się obejrzeć skecz o sprzątaczce z Filharmonii Narodowej, która zna wszystkie tajniki konkursów chopinowskich. A kilkanaście godzin później do sieci trafiły filmiki z prawdziwą sprzątaczką. Tyle że z Nowogrodzkiej. Sam już nie wiem, które były śmieszniejsze. Bo pani dbająca o czystość w warszawskiej siedzibie Prawa i Sprawiedliwości zagrała nie gorzej niż świetna aktorka komediowa Lucyna Malec. Kto nie widział, niech żałuje.

Dla mnie to najzabawniejszy film ostatnich miesięcy. Oto pod siedzibą partii rządzącej stoi Marta Lempart z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, która przemawia w dobrze znanym stylu „Wypie..." i na dobrze wszystkim znany temat. Całe schody przed siedzibą PiS uwalane są farbą, którą chwilę wcześniej rozlano i która ma symbolizować krew ofiar partii rządzącej. Wtedy pojawia się ona, gwiazda tej komedii, sprzątaczka z Nowogrodzkiej w granatowym fartuchu. I zadaje najbardziej oczywiste pytanie: „Kto to ku... zrobił?". „Niech pani to teraz umyje" – mówi do Marty Lempart. „Myślicie, że mi tu miliony płacą?" – pyta retorycznie. Scena ma ciekawy ciąg dalszy. Sprzątaczka po chwili wychodzi z wiadrem i mopem, stawiając je obok przemawiającej. I kolejny raz domaga się, żeby ta umyła schody. Nieliczni zgromadzeni, filmujący zdarzenie komórkami, odpowiadają, żeby to prezes Kaczyński posprzątał.

Oczywiście prezes nie posprząta. Tak jak nie posprzątała Marta Lempart. Wszystko spadło na biedną kobiecinę. Bo tak właśnie wygląda świat: elity się kłócą, a potem problemy mają ludzie pracy. Więc jeśli chcielibyśmy zapytać o przesłanie tej komedii, to brzmi ono mniej więcej tak. Otóż aktywiści w stylu Marty Lempart są kompletnie oderwani od problemów zwykłych Polaków. Większość naszych rodaków nie walczy o prawo do aborcji bez ograniczeń, walczą tylko o to, żeby wystarczyło im od pierwszego do pierwszego. Bo przecież nikt im „nie płaci milionów". I dlatego PiS jeszcze jakiś czas będzie wygrywał w Polsce wybory. Oni coś tam jednak płacą, w przeciwieństwie do reszty.