Rz: Brak porozumienia między Warszawą a Waszyngtonem w sprawie rozmieszczenia w Polsce amerykańskiej tarczy antyrakietowej to dobra wiadomość dla Moskwy?
Kryzys w negocjacjach postrzegamy jako konflikt o podział pieniędzy wewnątrz tej samej ekipy. Polska traktująca Stany Zjednoczone jak dojną krowę przy każdej okazji próbuje wyciągnąć od swej metropolii maksymalne środki. Dobitnie potwierdza to fakt żądania 20 mld dolarów za instalację elementów tarczy na polskim terenie. Tak wygórowane żądania świadczą, że polskim elitom politycznym brakuje umiaru. W polskiej polityce zagranicznej pełno jest sprzeczności. Z jednej strony Warszawa przy każdej okazji demonstruje chęć wchodzenia w konflikt z Rosją, z drugiej nie rozumie, dlaczego nie chcemy budować gazo- i ropociągów przez polskie terytorium. To samo z aspiracjami Polski do zwiększenia wpływów w Unii Europejskiej, a jednocześnie do zachowania roli głównego reprezentanta interesów Stanów Zjednoczonych. Jest przecież oczywiste, że jako satelita Waszyngtonu Warszawa jest koniem trojańskim w UE i rozbija jej jedność od wewnątrz.
W jakim stopniu pański sposób postrzegania Polski i jej roli w polityce europejskiej jest charakterystyczny dla elit władzy w Rosji?
Moim zdaniem panuje dość szeroki konsensus, jeśli chodzi o postrzeganie Polski jako kraju całkowicie zależnego od Stanów Zjednoczonych. Konflikt o tarczę odbieramy niemalże jako spór w amerykańskim Kongresie, kiedy jedna z komisji żąda więcej pieniędzy na realizację swoich programów, a druga chce, by wydano je na inne cele. Temu konfliktowi posmak niemal operetkowy nadaje jeszcze jedna okoliczność – tak naprawdę nie wiadomo, czy projekt w ogóle zostanie zrealizowany. Jest bowiem wielce prawdopodobne, że pomysł budowy tarczy nie zdobędzie akceptacji w Kongresie. Zbyt wielu ludziom w samych Stanach Zjednoczonych wydaje się on zwyczajną awanturą. Spór między Waszyngtonem a Warszawą wygląda więc jak dzielenie skóry na niedźwiedziu.
Niektórzy twierdzą, że rezygnując z udziału w amerykańskim projekcie, Polska straci status strategicznego sojusznika USA albo – jak pan mówi – satelity. Czy taki rozwój wydarzeń zmieniłby sposób postrzegania Polski w Rosji?