Zwołała mianowicie za pomocą przejmujących w tonie e-maili i esemesów manifestację w obronie swego dobrego imienia przed Żydowskim Instytutem Historycznym.
Stawiło się kilkaset osób, na czele z salonowymi celebrytami, takimi jak reżyser Agnieszka Holland, redaktor Barbara Toruńczyk czy profesor Ireneusz Krzemiński. Pod hasłem "obrony wolności badań historycznych", co jest szczególną kpiną, zważywszy rzetelność "badań" pani Całej, jak i zachowanie tychże środowisk podczas niedawnych rzeczywiście wymierzonych przeciwko wolności badań historycznych polityczno-propagandowych nagonek na IPN, Pawła Zyzaka czy Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka.
Zebrani potępili jakichś bliżej nieznanych dybiących na Całą "faszystów" (którzy zjawili się także, aczkolwiek tak rachitycznie, iż trudno nie wątpić, czy dostarczyli pretekstu dla całej hecy bezinteresownie czy też zostali do tego zaangażowani, tak jak niegdyś organizowali pikiety sprytni właściciele sex shopów) na koniec zaś odśpiewali, że "Alina Cała jest wspaniała". Wspaniała, oczywiście, nie jako historyk, ale jako bojownik walący na odlew ten polski, katolicki "ciemnogród", do którego nienawiść i pogarda jest od lat głównym spoiwem cementującym tak zwany salon.
To ciekawa metoda dyskusji o historii. Skoro została zaproponowana, pozwolę sobie zauważyć, że profesor Jerzy Robert Nowak na każdym z regularnie odbywanych się spotkań gromadzi tłumy kilkakrotnie większe. A więc ma kilkakrotnie więcej racji niż "wspaniała" Alina Cała?
[ramka][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/06/30/z-braku-argumentow-%E2%80%93-transparenty/]Skomentuj[/link][/ramka]