[b]Rz: Od kilku dni Unią Europejską rządzi traktat lizboński. Jesteśmy przez to bogatsi, bezpieczniejsi, lepiej przygotowani na walkę z kryzysem?
Jerzy Buzek: [/b]Dla mnie najważniejsze są jego innowacje zwiększające demokratyczność. Mamy nowe reguły, które umożliwią otrzymanie opinii od parlamentów narodowych na temat projektów unijnych przepisów. Jest też inicjatywa obywatelska – poprzez zebranie miliona podpisów sygnatariusze mogą zaproponować zmianę prawa. Dodatkowo Parlament Europejski, wybierany w demokratycznych wyborach, staje się kluczową instytucją UE odpowiedzialną za niemal 100 procent ustawodawstwa unijnego.
[b]Po co wzmacniać rolę Parlamentu? Krytycy często zwracają uwagę na sposób tworzenia prawa przez tę instytucję. Mówią, że jest zbyt otwarta na lobbystów, że eurodeputowani psują projekty przygotowywane przez Komisję. Przykładem osłabienia prawa była choćby dyrektywa usługowa. Ma pan jakieś przykłady pozytywne? [/b]
Na przykład przygotowany przez Komisję trzeci pakiet energetyczny, który proponował większą solidarność i wzmocnienie bezpieczeństwa energetycznego, był popierany w Parlamencie z niewielkimi zmianami. A został całkowicie zanegowany przez Radę (unijne rządy). Metoda wspólnotowa, którą prezentują Parlament i Komisja, zderzyła się mocno z decyzjami państw członkowskich – te nie chciały wspólnoty energetycznej. Z kolei w przypadku dyrektywy usługowej, gwarantującej swobodę ponadgranicznego świadczenia usług, znacznie większy był sprzeciw Rady niż Parlamentu.
Eurodeputowani próbowali znaleźć rozwiązanie pośrednie pomiędzy daleko idącą propozycją Komisji a negacją Rady. Podobnie szukali kompromisu w przypadku REACH, czyli pakietu dyrektyw dla przemysłu chemicznego, które dyskutowano aż dwa lata. A także pakietu klimatycznego, gdzie zderzyły się ambicje Komisji jak najgłębszej redukcji CO2 z interesami państw członkowskich, które patrzyły na koszty dla gospodarek narodowych. Parlament pełni rolę pośrednika, który potrafi wyważyć interes Wspólnoty i interesy narodowe.