Reklama

Przymus głosowania. Czy to w Polsce możliwe?

Wprowadzenie obowiązku udziału w wyborach brzmi jak abstrakcja. Ale nic nie jest przesądzone. Niektórym partiom mógłby się on opłacić

Aktualizacja: 18.06.2010 21:18 Publikacja: 18.06.2010 21:12

Czy grzywna 1600 – 2800 zł jest dotkliwą karą? Niewątpliwie, a tyle płaci się w Luksemburgu za nieusprawiedliwioną absencję wyborczą. Nie jest to wprawdzie egzekwowane, ale ta groźba robi pewne wrażenie na obywatelach.

Dla wielu osób idea wyborczego przymusu brzmi absurdalnie. Wiemy, że taki obowiązek istnieje w Belgii, ale traktujemy to jako kuriozum. Niesłusznie – taki sam obowiązek istnieje w kilkudziesięciu krajach. W co najmniej kilkunastu kolejnych zrezygnowano z niego całkiem niedawno (uznając, wraz z końcem zimnej wojny, że świat jest bezpieczniejszy). A w Wielkiej Brytanii od dekady trwa debata, czy nakazać chodzenie do urny.

Obowiązek udziału w głosowaniach ciążył już na obywatelach starożytnych Aten, czyli kolebki demokracji. Ten przykład jest zresztą stale przywoływany przez zwolenników przymusu wyborczego. Skoro ten przymus obowiązuje w tak różnych krajach jak Belgia, Australia, Boliwia, Brazylia, Egipt czy Singapur, to dlaczego mówienie o nim u nas brzmi jak abstrakcja?

Obowiązek głosowania zwiększa frekwencję o kilkanaście procent. Po latach biadolenia nad zbyt niską frekwencją jakieś ugrupowanie może rozpocząć kampanię propagandową, której główną tezą byłoby hasło, że bierność obywateli jest zagrożeniem dla demokracji.

Pod takim hasłem próbują przeforsować "compulsory voting" brytyjscy laburzyści. Wyszło im z badań, że do urn najofiarniej chodzi klasa średnia, która głosuje na konserwatystów. Ludzie biedniejsi, potencjalny elektorat Partii Pracy, woli zaś siedzieć w domu.

Reklama
Reklama

Cała debata w tej kwestii jest powiązana z interesami poszczególnych sił politycznych. W Australii (kara 50 miejscowych dolarów, czyli ok. 150 zł) przymus służy tamtejszej Partii Pracy, więc to ona jest jego orędowniczką. W Belgii w tym roku rozpoczęła się ostra dyskusja na temat zniesienia przymusu. Inicjatorami są flamandzcy liberałowie. Ich zamożny elektorat i tak chodzi do wyborów, za to mogą stracić socjaliści i Zieloni. Zatem te partie bronią przepisów obowiązujących od 1893 roku.

– Z badań wynika, że do wyborów chodzą osoby akceptujące ład społeczny. Ludzie bardziej radykalni i nastawieni antysystemowo rzadziej głosują. Zatem w Polsce z przymusu wyborczego skorzystałyby ugrupowania w typie Samoobrony i w mniejszym stopniu LPR – uważa politolog dr Jarosław Flis.

Nie musi jednak tak być, że przymus promowałby wyłącznie lewicę i zwolenników radykalizmu. Przed II wojną światową obowiązek wyborczy w Austrii przeforsowała Partia Chrześcijańsko-Społeczna, która bała się, że kobiety o poglądach katolicko--tradycjonalistycznych nie pójdą na wybory.

– Nasza struktura socjalno--polityczna jest inna niż na Zachodzie. Elektorat "ludowy" jest podzielony kulturowo – mówi politolog dr Rafał Chwedoruk. – Sądzę więc, że przymus dodałby punktów ugrupowaniu najbardziej obecnemu w mediach i cieszącemu się poparciem elit. Dziś byłaby to Platforma Obywatelska.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/06/18/przymus-glosowania-czy-to-w-polsce-mozliwe/]Skomentuj[/link][/ramka]

Czy grzywna 1600 – 2800 zł jest dotkliwą karą? Niewątpliwie, a tyle płaci się w Luksemburgu za nieusprawiedliwioną absencję wyborczą. Nie jest to wprawdzie egzekwowane, ale ta groźba robi pewne wrażenie na obywatelach.

Dla wielu osób idea wyborczego przymusu brzmi absurdalnie. Wiemy, że taki obowiązek istnieje w Belgii, ale traktujemy to jako kuriozum. Niesłusznie – taki sam obowiązek istnieje w kilkudziesięciu krajach. W co najmniej kilkunastu kolejnych zrezygnowano z niego całkiem niedawno (uznając, wraz z końcem zimnej wojny, że świat jest bezpieczniejszy). A w Wielkiej Brytanii od dekady trwa debata, czy nakazać chodzenie do urny.

Reklama
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Andrzej Duda mógł być polskim Juanem Carlosem
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Ultimatum Trumpa? Putin szybko nie zakończy wojny z Ukrainą
Publicystyka
Dziesięć lat od śmierci Jana Kulczyka. Jego osiągnieć nie powtórzył nikt
Publicystyka
Marek Cichocki: Najciemniejsze strony historii Polski
Publicystyka
Marek Kozubal: W 2027 r. będzie wojna? Naprawdę?
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama