– Początkowo myślałem, że to żart – powiedział Napieralski „Rz” o najnowszym sondażu CBOS. Ale to nie żart, to poważny sygnał dla partii rządzącej:
lider SLD (62 proc.) przed premierem (58 proc.) w rankingu zaufania. Przegrywa wprawdzie z prezydentem elektem, ale to już się nie liczy.
Co to znaczy dla Napieralskiego? Już w czasie kampanii prezydenckiej był traktowany jako partner do rozmów i przez Tuska, i przez Bronisława Komorowskiego, i przez Jarosława Kaczyńskiego. Jednak ciągle z pewnym przeczuciem, że jest politycznym meteorem. Teraz – zwłaszcza w czasie kampanii samorządowej – nie będzie można go lekceważyć.
Prawdopodobnie jego dobra passa utrzyma się i na czas wyborów parlamentarnych. Dopiero wtedy będzie rozliczany za wynik SLD. Pamiętajmy dodatkowo, że i PO, i PiS spoglądają na SLD jako na przyszłego koalicjanta. Niewykluczone, że jedynego możliwego, gdy PSL nie przekroczy progu wyborczego.
Wygląda na to, że Napieralski korzysta ze znużenia Polaków dwoma głównymi siłami politycznymi i ich permanentnym konfliktem.