24 maja 1945 roku bitwa w Lesie Stockim. Po rozbiciu grup NKWD i UB oddział polskiego podziemia odskakuje do lasu. Pada deszcz, między drzewami unosi się gęsta mgła. Widoczność jest bliska zera. Nagle na polskich żołnierzy niemal wpada kilku uzbrojonych mężczyzn. Na pierwszy rzut oka nasi. Dwóch ma rogatywki z orzełkami, mundury przypominające polskie.
Obie grupy mierzą się wzrokiem. Odbezpieczają broń. – Hasło! – rzuca kapitan Marian Bernaciak „Orlik”. Mężczyźni w polskich mundurach przez chwilę się wahają, wreszcie jeden z nich odpowiada: – Leningrad! W tym samym ułamku sekundy nasi otwierają ogień. Ubecy nie mają najmniejszych szans. Kule polskich żołnierzy szatkują zdrajców jak maszynka do mięsa.
Zdecydowanie lektura nowego komiksu duetu Wyrzykowski – Zajączkowski sprawia wielką przyjemność. „Wyzwolenie? 1945” to opowieść o trzech dowódcach podziemia niepodległościowego. Wspomnianym „Orliku”, „Ojcu Janie” i „Bruździe”. Cała trójka najpierw, na rozkaz kierownictwa polskiego podziemia, kolaborowała z wkraczającymi Sowietami.
Szybko jednak, gdy na własnej skórze się przekonali, jakim to „sojusznikiem” są bolszewicy, rozpoczęli walkę z nowym okupantem. Na planszach „Wyzwolenia?” można zobaczyć sceny, które nie mogą się nie podobać polskiemu czytelnikowi. Rozbijanie ubeckich więzień i posterunków MO, zasadzki na bandy NKWD, egzekucje oficerów Smierszu. To prawda, Sowieci nas zgnoili, ale – jak ukazuje komiks – nie poszło im łatwo.
„Wyzwolenie?” narysowane jest w niezwykle dynamiczny sposób. Sceny walk i dbałość o odtworzenie realiów epoki robią duże wrażenie. Jeżeli można się do czegoś przyczepić, to do zbyt łagodnego języka niektórych dialogów. Zgadzam się, że komiks powinien trafić do młodych ludzi. Ale nawet dziecko wie, że ubek, sztorcując swojego podwładnego, nie powiedziałby: „Co wy mi tu chrzanicie?”.