A dwa, bo pan Nałęcz nie jest jakimś idiotą, który sterowany sms-em z centrali równie pracowicie, co bezmyślnie wkleja na forach obelgi i oskarżenia o dyktaturę pod adresem opozycji. Myślę, że on wie doskonale, że bierze udział w ohydnym procederze nagonki, podsycania histerii, nienawiści, odczłowieczania opozycji, a jako historyk, wie, co jest na końcu tej drogi.
"Nienawiść nie trwała jeszcze trzydziestu sekund, gdy mimowolne okrzyki wściekłości wyrywały się z gardeł obecnych na sali. Nie sposób było znosić cierpliwie widoku zadowolonego z siebie owczego pyska i przerażającej potęgi eurazjatyckiej armii, maszerującej w tle; co więcej, nie tylko jego widok, lecz nawet myśl o Goldsteinie automatycznie wywoływała lęk i gniew". Orwell jakby widział, co się będzie u nas działo… Bo też nie dzieje się nic, czego by już przedtem nie próbowano…
Owa oskarżana o faszyzm opozycja nie ma już ani jednego przyczółka we władzy, ani jednego policjanta, ani jednego agenta, ani jednego mikrofonu, ani jednej teczki personalnej, którą mogłaby choćby teoretycznie pomachać komuś przed nosem, nie ma ani jednego dziennikarza/dziennikarki na dwóch etatach, jednego w redakcji, drugiego w służbach. To wszystko jest w rękach władzy, która ta opozycję zwalcza wszystkimi możliwymi sposobami, jednym z tych sposobów jest zaś wywoływanie histerii i wdrukowywanie ludziom w mózgi pewnych klisz.
Czy to przypadek, te dziesiątki jednobrzmiących tekstów, w których opozycję określa się mianem psychopatów albo sektą, i wmawia jej się, niczym dziecko w brzuch, cierpliwie i metodycznie (ponoć nawet papieskie konklawe można skłonić do ludożerstwa, jeśli tylko postępować cierpliwie i metodycznie, to chyba Lem napisał, jeśli mnie pamięć nie myli), faszystowskie metody i przekonania, w sposób skoordynowany i zorganizowany odczłowiecza się ich i wyklucza ze społeczeństwa, jako nienawistnych moherów, katoli, faszystów, osoby na prochach, chamów, głupków, chorych paranoików ogarniętych zwierzęcą nienawiścią, a ostatnio po prostu „ch... ” (jak nazwał Kaczyńskiego Hołdys), morderców niewinnych kobiet i pedofili, gazeta po gazecie, wywiad po wywiadzie, zgodnie z goebbelsowską zasadą, że wystarczy powtórzyć kłamstwo 200 razy, by przestało być kłamstwem, a zaczęło funkcjonować jako uznana prawda, a w najgorszym razie, jako „fakt prasowy”, wynalazek Geremka?