Parytety: kobiety w biznesie się opłacają

Wierzę, że gdyby zamiast Lehman Brothers było Lehman Brothers and Sisters, to nie byłoby takiego załamania w pierwszym łańcuszku kryzysowym – przekonuje ekspert ONZ w rozmowie z Moniką Gębalą

Publikacja: 18.08.2011 19:25

Parytety: kobiety w biznesie się opłacają

Foto: ROL

Po parytetach w polityce przyszedł czas na parytety w biznesie, a konkretnie w zarządach spółek. Do wprowadzenia odgórnych regulacji przymierza się Unia. Docelowo ma to być 40-procentowy parytet dla kobiet. Czy to potrzebne?

Ewa Rumińska–Zimny:

Moim zdaniem to dobry pomysł i warto rozpocząć dyskusje na ten temat w Polsce. Owszem, w naszym regionie parytety kojarzą się bardziej niż gdzie indziej z przymusem, czymś narzuconym z góry, ale obserwując doświadczenia innych krajów, widać, że są potrzebne.

Komu?

To się opłaci nie tylko kobietom, ale także biznesowi i gospodarce.

Jak to? Czyżby obecność kobiet w zarządzie zwiększała w znaczący sposób zysk przedsiębiorstwa?

Tak. Pokazują to między innymi badania firmy McKinsey, w których sprawdzono, jakie są relacje między zyskami firm a udziałem kobiet w ich zarządach. Potwierdziły one pozytywny efekt tworzenia mieszanych władz. Korzyści dla firm to między innymi lepsze „wyczucie" preferencji konsumentów, a także wykorzystanie różnych stylów zarządzania, w tym skłonności do ryzyka. Ma to istotne znaczenie obecnie, gdy firmy podejmują decyzje w warunkach kryzysu i niepewności co do rozwoju sytuacji gospodarczej w Europe i na świecie.

Ostatnio analitycy banku Goldman Sachs wyliczyli też, że usunięcie nierówności płci w biznesie pozwoliłoby na zwiększenie PKB danego kraju o 9 proc. Czy to nie zbyt łatwe przełożenie? Czy pani jako ekspertka ONZ zna podobne wyliczenia?

Jest dużo badań na ten temat. Pokazują one zyski i straty dla gospodarki wynikające z powodu utrzymujących się nierówności płci. Według oceny ONZ w jednym z ostatnich raportów dotyczących rozwoju Azji Południowo-Wschodniej roczne straty z powodu różnic w poziomie zatrudnienia kobiet i mężczyzn w wieku produkcyjnym wyniosły ok. 42 – 47 bilionów dolarów w skali regionu. Okazało się bowiem, że zatrudnienie kobiet jest 30 – 40 proc. niższe niż mężczyzn. To dużo. Oczywiście to dane szacunkowe, ale pokazują, że równość płci także się „opłaca", oprócz tego, że się „należy" z punktu widzenia praw człowieka. Proszę pamiętać, że kobiety wnoszą do produktu krajowego brutto nie tylko ilość pracy, ale też jej nową jakość. Udział pań w zespołach tworzących nowe produkty ma pozytywny wpływ na sprzedaż, jak na przykład w firmie Volvo, gdzie zaprojektowano przeznaczony dla płci pięknej model samochodu. Rola kobiet w innowacyjnej gospodarce i designie była niedawno tematem międzynarodowej konferencji zorganizowanej w Warszawie przez Urząd Patentowy, GPW oraz światową organizację do spraw własności intelektualnej WIPO z Genewy.

Ale może kobiety nie chciałyby takiej kariery na siłę, wymuszonej regulacjami? Może chcą być docenione przez szefów dlatego, że są po prostu dobre, kompetentne.

To byłoby idealne rozwiązanie. Jednak w szeroko pojętym środowisku biznesowym nie ma świadomości tego, jak duży potencjał tkwi w kobietach. Jest to spowodowane uwarunkowaniami kulturowymi i historycznymi. Kiedy trzeba wybrać do zarządu nowe osoby, mężczyźni, którzy tam zasiadają, myślą w pierwszej kolejności o swoich kolegach, których cenią i z którymi współpracują. Natomiast kobiety, choć zdolne, nie są brane pod uwagę, ponieważ na ogół pracują na niższych szczeblach. Parytety zwracają uwagę na ten potencjał i konieczność zastanowienia się: gdzie i jak szukać do zarządów wykształconych, wartościowych i zdolnych kandydatek.

No właśnie. Kobiety są zdolne, wykształcone i kreatywne. Nie poradzą sobie same?

To częsty argument przeciwko parytetom i rozpowszechniony pogląd. Na razie dane wskazują, że bez parytetów byłby to bardzo długi proces. W Unii Europejskiej kobiety stanowią tylko 10 proc. członków zarządów i w ciągu ostatnich siedmiu lat ich udział wzrastał jedynie o pół punktu procentowego rocznie. Brak odpowiednio wykształconych i kompetentnych kobiet to kolejny argument. Gdy w Norwegii wprowadzano parytety w firmach prywatnych, też narzekano, że nie ma wystarczającej liczby takich kobiet. Obawy okazały się niesłuszne. Wystarczy spojrzeć na statystyki. W krajach Unii Europejskiej średnio ponad połowa, a w niektórych krajach wspólnoty nawet 60 proc. osób z wyższym wykształceniem to kobiety. Wiele z nich skończyło kierunki biznesowe. Pytanie tylko, dlaczego wiele z nich nie potrafi się przebić dalej.

Może jednak nie jest ich tak dużo, skoro w Norwegii utworzono specjalną, internetową bazę danych, by znaleźć odpowiednie kobiety do zarządu?

Listę stworzono z dwóch względów. Po pierwsze, żeby pokazać, że kobiety menedżerki istnieją, a po drugie, by firmowi decydenci zobaczyli, kogo mają na swoim pokładzie. Faktem jest, że z niskich pozycji w firmie bardzo trudno jest kobietom przebić się wyżej, do zarządu, gdzie konieczne jest doświadczenie na stanowiskach kierowniczych.

Można coś z tym zrobić?

To między innymi kwestia pomocy tym najzdolniejszym, szkoleń. Chodzi o to, by kobiety pod okiem doświadczonego menedżera planowały swoją karierę z zamiarem dojścia do zarządu. Żeby oprócz wykształcenia i potencjału miały doświadczenie w zarządzaniu na wyższych szczeblach kierowniczych.

I te odgórne regulacje im w tym pomogą? Przecież nawet w Norwegii firmy nie garnęły się do wdrażania nowych przepisów, dopóki nie zagrożono im sankcjami, łącznie z zamknięciem.

Faktycznie, wprowadzając nowe przepisy w Norwegii, liczono, że firmy będą dobrowolnie je wdrażać. Jednak okazało się, że po kilkuletnim okresie przejściowym kobiety stanowiły w zarządach jedynie 13 procent. Dopiero gdy wprowadzono sankcje dla firm, które w ciągu trzech lat się nie dostosują, współczynnik pań w zarządach norweskich przedsiębiorstw osiągnął 40 procent.

Skuteczność parytetów w przełamywaniu tradycyjnego myślenia i dostrzeżenia potencjału kobiet jest moim zdaniem oczywista. Do tego mechanizmu, co prawda w wersji „soft", sięgnęło nawet Forum w Davos oparte na wielkich korporacjach i międzynarodowym biznesie. W tym roku wprowadzono 20-procentowe kwoty dla delegacji biznesu, uznając, że dyskusja o problemach świata nie może się odbywać bez znaczącego udziału kobiet. W Polsce na 106 kobiet w spółkach WIG20 w zarządach jest tylko sześć z nich. Dzięki parytetom to mogłoby się zmienić. Ale etap dobrowolnych dostosowań jest istotny. To czas na dyskusję i argumenty, kiedy firmy decydują, jak ten proces ma przebiegać. Jest on wyraźnie określony w tegorocznej ustawie przyjętej we Francji. A także w propozycji Unii Europejskiej, która ma rozpoczynać konsultacje z prezesami największych europejskich spółek giełdowych. Zdaniem przewodniczącego Komisji Europejskiej prof. Jerzego Buzka i komisarz Viviane Reding ewentualne wprowadzenie odgórnych kwot ma być traktowane jako rozwiązanie przejściowe i jako ostateczność.

A może zamiast parytetów lepsza byłaby pomoc socjalna i merytoryczna dla kobiet planujących karierę w biznesie? Tak przynajmniej sugeruje raport Mc Kinsey.

Nie sądzę, że zamiast. Ale zgadzam się, że same kwoty nie wystarczą i potrzebny jest mechanizm pomagający kobietom w korporacyjnej karierze. To wspomniane szkolenia, ale też tworzenie żłobków czy przedszkoli przy firmie. Tu muszę przyznać, że nie podoba mi się określenie: pomoc socjalna. To przecież dobra inwestycja dla firmy, która chce skorzystać z talentów kobiet i utrzymać je w firmie. Trzeba obalić mit, że kobiety to „kosztowny" pracownik, i pokazać ich wkład w sukces nowoczesnej firmy. Właścicielom firm trzeba uświadomić, że obecność kobiet w zarządach ma sens, bo się po prostu opłaca. I pokazywać, że wiele firm postawiło już na takie rozwiązania. Są to zwłaszcza duże przedsiębiorstwa, jak Siemens, gdzie istnieje departament mający za zadanie między innymi promocję kobiet w hierarchii firmy, dbający o wprowadzanie ich na kolejne szczeble kariery, w tym na stanowiska decyzyjne. Szef tego departamentu odpowiada bezpośrednio przed szefem całego koncernu. Takich przykładów jest wiele i mam nadzieję, że gdy ta debata dojdzie do Polski, będziemy umieli pokazać, jak w innych państwach parytety się sprawdzają. Może nawet unikniemy nakładania sankcji na firmy.

Niemieckich biznesmenów nie przekonano... Tam zamiast na parytety postawiono na elastyczny czas pracy.

Nie wiadomo, czy nie przekonano. Dyskusja o parytetach w biznesie w Niemczech, podobnie jak w Austrii, dopiero się zaczyna. Niemcy to kraj, w którym jeszcze dziesięć lat temu nikt nie myślał o tacierzyńskim, a system żłobków, przedszkoli należał do najmniej rozwiniętych w Europie. Dziś nikt już nie każe kobiecie po urodzeniu dziecka zostawać w domu. Wręcz przeciwnie, wprowadzono niedawno pakiet ustaw, które ułatwiają łączenie obowiązków praca – dom między innymi poprzez włączenie mężczyzn do wychowania dzieci. Zachęca ona zwłaszcza panie na wysokich stanowiskach, by nie odchodziły z firm.

A co z wolnością rynkową? Przecież takie administracyjne decyzje odnośnie składu zarządu prywatnej firmy będą budzić protesty.

Będą. Ale ta dyskusja będzie odbywać się w innej atmosferze niż jeszcze kilka lat temu. Pamięta pani falę negatywnych komentarzy na niedawną wypowiedź prezesa jednego z niemieckich banków? Stwierdził on, że dzięki kwotom będziemy mieć więcej piękna w zarządach – czyli kobiety byłyby ozdobą. I musiał się później sporo tłumaczyć. Podobne wypowiedzi to dziś duży koszt, strata dobrego PR i wizerunku firmy. Tak więc, choć wiem, że prezesi firm nie przyjmą tych regulacji z otwartymi ramionami, wierzę, że mniej będzie lekceważących wypowiedzi, a więcej merytorycznej dyskusji. W USA, kraju chyba najbardziej wolnorynkowym, uznano żądania kobiet biznesu, by stworzyć im warunki dla równego startu, i za pośrednictwem ustawy o zamówieniach publicznych wprowadzono kwoty dla firm kierowanych przez kobiety pod sankcją unieważnienia przetargu. Naprawdę zbyt wiele jest argumentów mówiących o tym, że obecność kobiet w biznesie po prostu się opłaca. Kobiecy talent sprawdza się na różnych polach. Krąży nawet ostatnio taka anegdota, że gdyby zamiast Lehman Brothers było Lehman Brothers and Sisters, to nie byłoby takiego załamania w pierwszym łańcuszku kryzysowym. I ja w to wierzę. Gdyby panie były w zarządach, to powiedziałyby „stop" wcześniej.

Ewa Rumińska-Zimny jest ekspertem ONZ, do niedawna szefową programu ONZ „Kobiety i gospodarka"

Po parytetach w polityce przyszedł czas na parytety w biznesie, a konkretnie w zarządach spółek. Do wprowadzenia odgórnych regulacji przymierza się Unia. Docelowo ma to być 40-procentowy parytet dla kobiet. Czy to potrzebne?

Ewa Rumińska–Zimny:

Pozostało jeszcze 98% artykułu
Publicystyka
Kazimierz Groblewski: Sztaby wyborcze przed dylematem, czy już spuszczać bomby na rywali
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Karol Nawrocki w Białym Domu. Niedźwiedzia przysługa Donalda Trumpa
analizy
Likwidacja „Niepodległej” była błędem. W Dzień Flagi improwizujemy
Publicystyka
Roman Kuźniar: 100 dni Donalda Trumpa – imperializm bez misji
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Publicystyka
Weekend straconych szans – PiS przejmuje inicjatywę w kampanii prezydenckiej?
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne