Reklama

PiS - jak uniknąć ostrzału mediów i poszerzyć elektorat

Sztabowcy Prawa i Sprawiedliwości wyciągnęli wnioski z wyborczych porażek w latach 2007 i 2009. Stąd nowa taktyka przy układaniu list wyborczych

Publikacja: 24.08.2011 03:47

Kierownictwu PiS udało się utrzymać w tajemnicy kształt list wyborczych praktycznie do ostatniego momentu przed ich rejestracją. Czy będzie z tego korzyść? Nawet kilka.

Na razie widać, że Jarosław Kaczyński uniknął sytuacji, jaka miała miejsce w wyborach do Sejmu w  2007 i do Parlamentu Europejskiego w 2009 r., gdy kampanię wyborczą zdominowały medialne doniesienia o  ostrych konfliktach w partii.

 

Ponadto PiS, które jako ostatnie z liczących się ugrupowań zatwierdziło listy parlamentarne, stało się dziś ugrupowaniem narzucającym narrację „kandydacką". Publiczna dyskusja o tym, jakie nazwiska znalazły się na listach PiS, skończy się najprawdopodobniej dopiero na początku września, a więc zaledwie cztery tygodnie przed wyborczym finiszem. Ugrupowaniu Kaczyńskiego udało się w ten sposób „przykryć" dyskusję o kandydatach PO zatwierdzonych przez partię 28 lipca.

A jakie wnioski płyną z przeglądu samych list? Okazuje się, że – inaczej niż w 2007 r. – nie zostały ułożone pod partyjnych baronów. Na jedynkach znaleźli się przede wszystkim dawni współpracownicy prezydenta Lecha Kaczyńskiego. To czytelny sygnał dla elektoratu, że Prawo i Sprawiedliwość chce być kontynuatorem jego działalności.

Reklama
Reklama

Z kolei umieszczenie w wielu regionach na czołowych miejscach bliskich ofiar katastrofy smoleńskiej ma przekonać wyborców PiS, że partia o tej tragedii nie zapomina i będzie dążyła do jej wyjaśnienia.

Warto jednak zauważyć, że listy PiS skonstruowano tak, by sięgnąć nie tylko po twardy elektorat „posmoleński", ale spróbować też rozszerzyć go o sympatyków centroprawicy. Szczególnie tych, którzy dotąd bliżsi byli PO, lecz dziś są rozczarowani nikłymi efektami działań tej partii, m.in. w sferze gospodarki. Dlatego na dobrych miejscach znaleźli się eksperci, jak np. Paweł Szałamacha, były wiceminister skarbu, Piotr Naimski, specjalista ds. bezpieczeństwa energetycznego, czy Przemysław Wipler, autor projektu ustawy o rzeczniku praw podatnika, prezes Fundacji Republikańskiej. PiS chce dać w ten sposób do zrozumienia, że potencjalnie „zwycięska drużyna" będzie pracować bardziej merytorycznie niż obecna koalicja.

Czy będzie to sygnał przekonujący? Tylko wtedy, jeśli sztabowcom PiS uda się powstrzymać prezesa Kaczyńskiego lub Antoniego Macierewicza od retoryki w stylu „hańba! zdrada narodowa!", która odpycha od partii umiarkowanych wyborców.

Publicystyka
Jan Zielonka: Lottokracja na ratunek demokracji
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Pożar w PiS. Czy partia bezpowrotnie straciła część wyborców na rzecz obu Konfederacji?
Publicystyka
Grzegorz Rzeczkowski: Odpowiedź na wywiad z Jackiem Gawryszewskim
Publicystyka
Jakub Sewerynik: Komu przeszkadzała Chanuka w Pałacu Prezydenckim?
Publicystyka
Marek A. Cichocki: Czy dla europejskiej prawicy MEGA to dar niebios?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama