– Grzegorz Napieralski i jego ludzie nie przyjęli do wiadomości, że ponieśli porażkę – mówił niedawno Wojciech Olejniczak, europoseł SLD.
Potwierdzają to poniedziałkowe decyzje klubu poselskiego SLD, który powierzył dwie ważne funkcje ludziom obecnego przewodniczącego Sojuszu: wicemarszałka Sejmu Jerzemu Wenderlichowi, a rzecznika prasowego Dariuszowi Jońskiemu. Krystyna Łybacka, rywalka Wenderlicha, nie miała tęgiej miny po tym posiedzeniu. – Zwarcie musiało być ostre – komentuje terenowy działacz SLD.
Inny polityk dodaje, że z kuluarowych informacji wynika, iż mało brakowało, a wicemarszałkiem zostałby sam Napieralski. Szef SLD zachowuje się więc tak, jakby poprowadził partię do zwycięstwa, a nie do porażki, i teraz miał prawo dzielić łupy.
Dla większości działaczy to zaskoczenie. Liczyli na nowych ludzi we władzach partii i są zbulwersowani faktem, że w klubie sejmowym stronnicy Napieralskiego wzięli górę. W SLD można usłyszeć, że Napieralski rozpoczął ostrą grę o pozostanie na stanowisku.
– Liczy, że do 10 grudnia Konwencja Nadzwyczajna orzeknie, iż przewodniczący powinien pozostać na stanowisku aż do kongresu, czyli przez pół roku. A później zweryfikować się w wyborach powszechnych – komentuje polityk SLD.