Walka o tolerancję, równość, prawa człowieka to nie jest program?
To nie jest żaden pozytywny przekaz. Środowisko lewicy usiłuje sobie dzisiaj stworzyć chochoła, żeby móc z nim walczyć. Czyli najpierw wmawia społeczeństwu, że jest nietolerancyjne, homofobiczne, rasistowskie, żeby potem móc z tym wszelkimi sposobami walczyć. Proszę sobie wyobrazić, co by się wydarzyło, gdyby nie było żadnej blokady, kontrmanifestacji, nawoływań i apelów o zatrzymanie faszystów. Marsz Niepodległości przeszedłby wtedy ulicami Warszawy i zakończył się kilkoma przemówieniami pod pomnikiem Dmowskiego. I nagle okazałoby się, że prawica jednak nie stanowi zagrożenia – a taki przekaz niczemu nie służy. Zarówno więc ruchy radykalnie lewicowe, jak i – coraz częściej – te mainstreamowe dążą do tego, by zakonserwować prawą część społeczeństwa. Muszą to robić, aby uzasadnić swoją własną społeczną przydatność. Temu służy konsekwentne przyprawianie polskiemu społeczeństwu gęby, które zaczęło się już w 1989 roku. Wmawia się nam, że to społeczeństwo jest ciemne, pełne kompleksów, wrogie dla Żydów, gejów, nietolerancyjne itd. Niewątpliwie takie elementy w polskim społeczeństwie występują, tak jak występują w każdym innym. Nie widzę jednak u nas nic takiego, co kazałoby mi stwierdzić, że Polacy są pod tym względem inni, gorsi od Francuzów, Niemców czy Amerykanów.
Ale czemu takie przyprawianie gęby Polakom miałoby służyć?
Może chodzi o niechęć do własnego społeczeństwa? Może o brak pomysłu na inne ideologiczne zaangażowanie? Widzę jednak wyraźnie, że tego typu działaniom sprzyja mainstream intelektualno-polityczny. Bo jeśli 11 listopada nie można w telewizji obejrzeć żadnego programu czy filmu historycznego poświęconego wydarzeniom z 1918 roku, a w zamian za to mamy wezwania, aby zakłócić świętowanie ludziom, którzy idą w Marszu Niepodległości, to mamy do czynienia z szaleństwem, ale raczej po stronie intelektualno-politycznej elity. Mój głęboki sprzeciw wzbudziły artykuły w gazetach, których autorzy informowali, że powstało jakieś Porozumienie 11 listopada zrzeszające organizacje chcące zniszczyć faszystów. Bo 11 listopada nie jest żadną faszystowską okazją, lecz rocznicą odzyskania niepodległości przez Polskę. Albo my ten kraj cenimy i wtedy trzeba uznać, że to jest święto narodowe, albo usiłujemy powiedzieć, że niepodległość Polski nie ma wartości dla Polaków.