Wojciech Maziarski: Polski patriotyzm kwalifikuje się na śmietnik

„Gazeta Wyborcza” po naszej wczorajszej publikacji najwyraźniej postanowiła przebić sama siebie. Dzisiaj już w tytule wysyła cały „patriotyzm do lamusa”

Publikacja: 13.09.2012 14:05

21.03.2011. Bronisław Kmorowski odznacza Wojciecha Maziarskiego

21.03.2011. Bronisław Kmorowski odznacza Wojciecha Maziarskiego

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska MS Magda Starowieyska

Przyznaję, Wojciech Maziarski mógł poczuć się dotknięty, że nie wspomnieliśmy o nim w tekście Hobby publicysty Gazety Wyborczej? „Biczowanie polskiej prawicy”. A przecież jego osobisty wkład, jak i poprzez redagowany przez niego do niedawna tygodnik opinii, jest nie do przecenienia. Pominęliśmy go tylko dlatego, że akurat nie było go wczoraj na wyborcza.pl. A dziś jest – i to w całej okazałości. Od wstępu udowadnia, że ze wspomnianych wczoraj tuzów jest primus inter pares:

Egzaltowana prawica patriotyczna – ta, co niezłomnie strzeże dziedzictwa przodków i heroicznie pręży pierś nad mogiłami ojców naszych – ma pretensje do prezydenta i premiera, że nie pojawili się na uroczystościach 73. rocznicy bitwy pod Wizną.

To znaczy, w tym tygodniu ma pretensje akurat o to. Bo tak w ogóle ona stale ma pretensje. Do wszystkich i o wszystko. Zwłaszcza do pozostałej, czyli o wiele większej, części populacji. Zarzuca jej, że nie jest egzaltowaną prawicą patriotyczną, tylko normalnym społeczeństwem. Zamiast wsłuchiwać się w łopot sztandarów nad kurhanami krząta się wokół swoich spraw, a w wolnych chwilach grilluje.

Okazuję się, że Maziarski ma także pretensje i pogrilluje chętnie patriotę. Nie tylko do egzaltowanego posła PiS – który „nad mogiłą ojców naszych” (dosłownie – tam wydobyto jego szczątki i tam pochowano) ośmielił się powiedzieć, że Polska potrzebuje bohaterów takich jak Władysław Raginis – ale także do przedstawiciela rządu Donalda Tuska:

Swoje dołożył gen. Waldemar Skrzypczak: „Powinniśmy kształtować żołnierzy w przekonaniu, że mają poprzedników, którzy tutaj, w polskich Termopilach, dali świadectwo, w jaki sposób należy wykonać obowiązek wobec Ojczyzny”.

Dobrze, że Maziarski przeoczył dokonany właśnie tego dnia pośmiertny awans (o zgrozo) na majora, czyli oficera wyższego (gdyby zajrzał do wikipedii, to znalazłby jeszcze amunicję na prezydenta Lecha Kaczyńskiego).

Maziarski używa sobie przede wszystkim na KOP-iście, który zatrzymał elitarne niemieckie jednostki pancerne. Pretensji do nieżyjącego ma co nie miara:

Pod Wizną w 1939 roku 720 żołnierzy kpt. Władysława Raginisa stawiło zacięty opór 40-tysięcznemu korpusowi gen. Guderiana. Byłoby to równie niekontrowersyjne jak obrona Westerplatte, gdyby nie zdumiewająca przysięga polskiego dowódcy, że żywcem go nie wezmą. I rzeczywiście, po nieuniknionej klęsce wysadził się jak Wołodyjowski u Sienkiewicza.

I wyśmiewa:

Samobójstwo honorowe to znakomity program dla armii zawodowej XXI wieku, która wraz z sojusznikami z NATO uczestniczy w licznych misjach. W Afganistanie kiepsko jej idzie, więc teraz polscy oficerowie powinni zacząć rozrywać się granatami. Zarazem jest to doskonały drogowskaz dla milionów Polaków, jakich wyborów w życiu dokonywać.

Czyni to po to by wyciągnąć jednoznaczny wniosek:

Najwyższa pora powiedzieć głośno: histeryczny i autodestrukcyjny model polskiego patriotyzmu kwalifikuje się na śmietnik. Nie jest nam dziś do niczego potrzebny. Przynosi więcej szkód niż pożytku. Nadaje się, co najwyżej, na źródło natchnienia dla ekscentrycznych poetów głoszących chwałę wieszania i narodowej martyrologii.

Wyzwania stojące dziś przed Polską nie wymagają dziecinnej egzaltacji ani narodowych uniesień, lecz skuteczności i profesjonalizmu. Nie chodzi o to, by próbować zatrzymać wroga pod Termopilami (…)

Okazuje się, że Maziarski pretensje ma nie tylko do czczących pamięć tych, którzy właśnie swym profesjonalizmem w dowodzeniu zdobyli uznanie nawet w oczach wroga, ale i do niego samego Władysława Raginisa. Maziarski pomija, że ciężko ranny dowódca „Polskich Termopili” po wystrzeleniu ostatniego pocisku zwolnił wszystkich swoich żołnierzy, a sam dotrzymał przysięgi. Nie wspomina o tym, bo psuje mu to tezę:

Nie ma dowodów, że w przeszłości patetyczny patriotyzm, żywiący się emocjami i jak ognia unikający racjonalnej kalkulacji zysków i strat, przynosił nam korzyści.

G’woli racjonalności właśnie należy sprostować tezę Maziarskiego – trudno nazwać klęską tak długie powstrzymanie sił przeszło 600 razy (tak, tu nie ma błędu!) większych. Bunkry, panie redaktorze, nie mają zdolności poruszania się i nie mogły podjąć kontrnatarcia na Berlin.

Wojna obronna by być skuteczna musi najpierw zatrzymać przeciwnika a nie otworzyć mu wolną drogę do zajęcia całego kraju. Utrzymanie Wizny aż do 10 września dawało czas na wzięcie III Rzeszy w wojnę na dwóch frontach do czego zobowiązały się Anglia i Francja i co w tamtych dniach skutecznie markowy. Jak skuteczna to strategia pokazał nie tylko ostateczny koniec II wojny światowej, ale i koniec II Rzeczpospolitej, który nie nastąpił dlatego, że Raginis się nie poddał, lecz dlatego, że została ona zaatakowana także przez Sowietów.

Maziarski w zamin proponuje nam nowy świecki patriotyzm na wzór czeski:

My mieliśmy powstanie. Oni mają Pragę. Gdzie wolicie spacerować: po moście Karola czy po salach Muzeum Powstania Warszawskiego?

Gdyby wziąć tekst Maziarskiego na poważnie, to ten „nowy polski świecki patriotyzm" bez Raginisa i jemu podobnych, przybrałby wzorce nie z Czech a z Vichy. Francuska wojna obronna, mimo dużo potężniejszych bunkrów niż te pod Wizną, trwała krócej niż Polska (notabene to Wojsko Polskie najdłużej walczyło o Francję). Ale widać u marszałka Pétain czułby się publicysta dobrze, bo pisze niby to retoryczne pytania:

Czy rzeczywiście Polska dobrze wyszła na tym, że Raginis wysadził się w bunkrze? Czy nie byłoby lepiej, gdyby trafił do AK? A co byłoby dla nas korzystniejsze później: gdyby zginął w Powstaniu Warszawskim czy raczej gdyby zasilił szeregi polskiej inteligencji w latach powojennych?

Raz, że wzorce Maziarskiego na Powstanie Warszawskie nie pozwalają (ta kolejna już sprzeczność mu nie przeszkadza), a dwa, że – jak dowodzą losy choćby rtm. Witolda Pileckiego (oficera AK, który jako ochotnik poszedł do Oświęcimia, zorganizował tam ruch oporu, uciekł, a jego raport obozach zagłady trafił do Aliantów) czy gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila” – Władysław Raginis nie „zasiliłby szeregów polskiej inteligencji w latach powojennych” inaczej niż na Łączce na warszawskich Powązkach, gdzie do dołów bezimiennie rzucano ciała zamordowanych przez UB bohaterów.

Tak jak Maziarski mogą pisać jedynie ci, którzy wciąż żyją kłamliwym zupełnie obrazem kawalerii szarżującej na niemieckie czołgi we wrześniu 1939 r. (jak niedawno zwróciło uwagę „Uważam Rze”  – „Lotna” Andrzeja Wajdy powtórzyła obraz stworzony post factum przez Goebbelsowską propagandę).

Zatem wysyłając patriotów, nawet poległych, na śmietnik  niczego nowego Wojciech Maziarski nie proponuje. „Zapluty karzeł reakcji” już był. Tak, jak w innym filmie był także wierny przysiędze żołnierz zamordowany na śmietniku przez przedstawicieli organów nowej władzy.

Przyznaję, Wojciech Maziarski mógł poczuć się dotknięty, że nie wspomnieliśmy o nim w tekście Hobby publicysty Gazety Wyborczej? „Biczowanie polskiej prawicy”. A przecież jego osobisty wkład, jak i poprzez redagowany przez niego do niedawna tygodnik opinii, jest nie do przecenienia. Pominęliśmy go tylko dlatego, że akurat nie było go wczoraj na wyborcza.pl. A dziś jest – i to w całej okazałości. Od wstępu udowadnia, że ze wspomnianych wczoraj tuzów jest primus inter pares:

Pozostało 93% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości