Obrońcy życia potrafią przedłożyć zasady ponad własny interes polityczny. W 2007 roku udowodniła to grupa Marka Jurka, która opuściła PiS po tym, jak klub zagłosował przeciwko wprowadzeniu do konstytucji zakazu przerywania ciąży. A  z góry było wiadomo, że ten krok oznacza popadnięcie w polityczny niebyt.

Teraz przed podobnym testem stanęła PO. Do walki o zakazanie przerywania ciąży w sytuacji, gdy płód jest ciężko i nieodwracalnie uszkodzony, szykuje się frakcja konserwatywna PO. I wygląda na to, że sprawa stanęła na ostrzu noża. Jacek Żalek, jeden z partyjnych konserwatystów, publicznie skrytykował kierownictwo klubu za to, że chce rekomendować odrzucenie tej zmiany w pierwszym czytaniu. Zarzucił też Rafałowi Grupińskiemu, przewodniczącemu klubu, że kieruje się wyłącznie kalkulacją polityczną. W odpowiedzi Grupiński powiedział w radiowej Trójce, że Żalek kilkakrotnie złamał zasadę lojalności wobec PO. I dał do zrozumienia, że niepokorny poseł może zostać za to ukarany.

Sprawa nie jest jednak prosta. Debata aborcyjna jest PO nie na rękę. Kilkanaście dni temu premier Donald Tusk odwiedził Kongres Kobiet, który domaga się liberalizacji przepisów dotyczących przerywania ciąży. Szef rządu co prawda nie odniósł się do tego postulatu, jednak byłoby niesłychanie niezręcznie, gdyby teraz PO przyczyniła się do zaostrzenia tych przepisów, uchwalając zakaz przerywania ciąży z tzw. względów eugenicznych.

Jednocześnie narzucenie posłom konserwatywnym dyscypliny w tej sprawie może skłonić ich do radykalnych kroków, np. odejścia z Klubu PO. Co prawda Grupiński uważa, że najwyżej dwie osoby z Klubu PO - Żalek i Jacek Tomczak - są zagorzałymi obrońcami życia. Ale po pierwsze, podczas ubiegłorocznego głosowania nad obywatelskim projektem zakazującym całkowicie przerywania ciąży aż 15 osób w PO wyłamało się z dyscypliny klubowej nakazującej odrzucenie tego projektu. Po drugie, gdyby nawet chodziło tylko o dwóch posłów, to ich odejście posta- wiłoby klub w niezmiernie trudnej sytuacji. Przewaga koalicji nad opozycją wynosi bowiem zaledwie trzech posłów. A to oznacza, że Klub PO nie może sobie pozwolić na stratę nawet jednej osoby.