Sąd uchylił wyrok niższej instancji, który skazał Nowaka na grzywnę i orzekł jego winę w sprawie zatajenia w oświadczeniu majątkowym słynnego już zegarka. We środę tamten wyrok został uchylony, a postępowanie wobec Nowaka zawieszone.

Takie postanowienie sądu jest dla byłego polityka Platformy dość korzystne. Oznacza bowiem, że nie został on skazany, a więc według części prawników ma on prawo ubiegać się o funkcje publiczne np. startować do Sejmu. Choć równocześnie sąd orzekł o jego winie.

Sęk w tym, że to nie najlepsza wiadomość dla PO. W momencie bowiem, gdy partia przyznaje, że wyborcy wystawili jej słony rachunek za różne afery, jak bumerang wraca sprawa zegarków Nowaka, która już wcześniej mocno uderzyła w partię. I korzystny dla samego polityka wyrok staje się kłopotem dla rządzących. Tydzień po ujawnieniu słów Elżbiety Bieńkowskiej, która mówiła, że tylko idiota będzie pracował za 6 tys. złotych, sędzia uzasadnia, że kosztujący kilkanaście tysięcy zegarek nie stanowił istotnej części majątku Sławomira Nowaka, co ma umniejszać winę. Czyli mało zarabiają tylko idioci, a bogatemu kto zabroni?

To właśnie taki przekaz najdotkliwiej uderzył w Platformę Obywatelską w ostatnią niedzielę. Sfrustrowani i zbuntowani wyborcy nie mogli dostać lepszego argumentu. Podobnie jak Paweł Kukiz, który nawołuje, by odsunąć od władzy obecną klasę polityczną.