Premier Shinzo Abe był pierwszym zagranicznym przywódcą, który osobiście spotkał się z Donaldem Trumpem po wyborach prezydenckich. Japończyk przekazał światu dobrą nowinę o elekcie twierdząc, że to człowiek godny zaufania. Abe twierdził przy okazji, że ma konkretny plan na dalsze ożywianie konsumpcji w swoim kraju. Ma się nim stać dwuprocentowa podwyżka wynagrodzeń obiecana pracownikom służby publicznej.
Cieniem na spotkanie i japońskie starania kładzie się jak zwykle detal. Można go z początku zignorować albo stwierdzić, że nie ma większego znaczenia, ale mówimy w końcu o Azji - krainie, w której jak ognia unika się utraty twarzy, czyli najmniejszego nawet oskarżenia o niewłaściwe intencje. Shinzo Abe przyjechał do Trumpa z prezentem. Był to kij do golfa, model Honma Beres S-05 o 9,5-stopniowym kącie tak zwanego lofta z trzonkiem 5S Armrq Infinity. Według producenta taka kombinacja nadaje się najlepiej dla graczy, którzy mierzą wysoko i podkręcają piłki przy uderzeniach. Wartość kija w kolorze złotym - premier mógł sugerować się gustem miliardera i nie zdecydował się na drugi, czarny wariant - szacowana jest na 3755 dolarów. Co ciekawe, Abe podążył śladami swojego dziadka, byłego premiera Nobusuke Kishiego, który w 1957 roku grał w golfa z ówczesnym prezydentem Dwightem Eisenhowerem. Tamto spotkanie o sportowym zabarwieniu na polu w Maryland zostało nazwane triumfem dyplomacji na długo przed pingpongowymi meczami między Chinami a USA w latach 70.