Niedawno jego statek – donosi „Spiegel” – przewoził z Houston towar z Omanu. U wybrzeży Afryki piraci zaatakowali frachtowiec. Dziewięciu Somalijczyków. Dwóch z nich było uzbrojonych w bazooki, pozostali – w kałasznikowy. Weszli na pokład statku i zabrali członkom załogi pieniądze, telefony komórkowe i jedzenie. Zmusili ich wreszcie do zacumowania w niedalekiej zatoce. Potem zatelefonowali do Stolberga. Zażądali pięciu milionów dolarów okupu, grożąc zatopieniem statku wraz z załogą. Armator gotów był zapłacić 800 tys. dolarów. Piraci ofertę odrzucili.

Rokowania obfitowały w blefy i groźby typowe dla negocjacji biznesowych. Ostatecznie porywacze zgodzili się na okup o kilkadziesiąt tysięcy większy od początkowej oferty Niemców.

„Piraci są coraz bardziej profesjonalni, agresywni i przygotowani strategicznie. Jeśli nie zaczniemy bronić się teraz, sytuacja może się pogorszyć” – ostrzega Stolberg. A już nie jest dobrze. Przez ostatnich kilkadziesiąt lat doszło do 3,5 tysiąca pirackich napadów.