Francja: Uzbrojeni Czeczeni w Dijon. Starcia grup emigrantów

Cztery dni francuskim miastem Dijon wstrząsały walki Czeczenów z mieszkańcami Maghrebu. Do miasta wysłano uzbrojone oddziały policji.

Aktualizacja: 16.06.2020 18:42 Publikacja: 16.06.2020 16:15

Francja: Uzbrojeni Czeczeni w Dijon. Starcia grup emigrantów

Foto: AFP

- Czeczeńska młodzież powiedziała dziennikarzom, że nie ma pretensji do mieszkańców Dijon, najwyraźniej mając na myśli białych ludzi – zauważył zdziwiony korespondent BBC Mike Sanders.

Starcia grup emigrantów wybuchły po pobiciu przez miejscowych, czarnych dilerów narkotykowych (emigrantów z Północnej Afryki) 16-letniego Czeczena. Teraz po mieście – głównie po północno wschodniej dzielnicy Les Gresilles - krążą samochody z młodymi ludźmi, które nagle zatrzymują się, pasażerowie wyskakują i biją jakiegoś przechodnia, po czym odjeżdżają.

- Chodzi o karną ekspedycję Czeczenów, przybyłych by zemścić się na członkach diaspory północnoafrykańskiej, którzy wcześniej napadli na młodego człowieka, możliwe że w związku z handlem narkotykami – dość enigmatycznie wyjaśnił prokurator miejski Eric Mate dlaczego mieszkańcy 155-tysięcznego Dijon musieli przez trzy dni chować się po domach, a do miasta wkroczyły posiłki policji.

Nie wiadomo ile jest ofiar: prawdopodobnie w związku ze starciami kilkadziesiąt osób trafiło do szpitali. Tyle samo spalono samochodów na ulicach Dijon.

Jednak policja, prokuratura i władze milczą o przyczynach i przebiegu zajść. Według niepotwierdzonych informacji 16-letni Czeczen miał ująć się za swoimi przyjaciółmi (Serbami lub Albańczykami). Został dotkliwie pobity przez czarnych handlarzy narkotykami, którzy na koniec – na swoje nieszczęście – wymachując przed nim pistoletami mieli ostrzec: „Zostawimy cię przy życiu żebyś przekazał swoim – tak będzie z każdym”.
No to przekazał.

W pierwszą noc po pobiciu do Dijon przyjechało około pięćdziesięciu Czeczenów, następnej nocy – około setki, a w ostatnią niedzielę – dwie setki.

Zgodnie ze swoim zwyczajem „zabili striełku” (w rosyjskim slangu kryminalnym – wyznaczyli spotkanie dla wyjaśnienia problemów) handlarzom narkotykami. Handlarze nie przybyli, zamiast nich zjawiła się policja. – Francuskie prawo nie pozwala nam strzelać do ludzi, i my przyjechaliśmy tutaj nie po to by ich zabijać. Ale nas obrazili, pobili jednego z nas, dlatego przyjechaliśmy, by ich bić – miał przekazać ich słowa dziennikarzom jeden ze zdumionych żandarmów.

Nim policja się połapała kilkudziesięciu Czeczenów z Francji, Niemiec i Belgii – uzbrojonych w pałki i kije basebolowe – napadło tej samej nocy na popularną wśród północnoafrykańskich imigrantów kawiarnię z fajkami wodnymi „Le Black Pearl” i rozgromiło ją, bijąc kilkadziesiąt osób. Potem polowali na ulicach na ludzi podejrzewanych o udział we wcześniejszym pobiciu swego rodaka.

Do spotkania zwaśnionych grup („striełki”) doszło w końcu następnej nocy, ale w trakcie „nieznani sprawcy” ostrzelali samochody obu stron. Natychmiast inni „nieznani sprawcy” postrzelili właściciela pizzerii w Les Gresilles, a jeszcze inni wyszli na ulice strzelając w powietrze z broni palnej, podpalając samochody i kontenery na śmieci. Prefekt Dijon jednak powiedział, że za te ostatnie wyczyny odpowiedzialni są mieszkańcy miasta, a nie goście.

Ale miejski radny Hamid El Hassouni oskarżył władze o bezczynność i poskarżył się, że „osiem tysięcy mieszkańców dzielnicy Les Gresilles przeszło przez piekło”. Oskarżył też media, że kłamią a konflikt nie dotyczy handlu narkotykami – nie powiedział tylko, czego w takim razie dotyczy.

- Czeczeni walczyli z Rosją, nie poddamy się teraz jakimś śmieciom – powiedział z kolei szef Zrzeszenia Czeczenów Europy ze Strasburga Szamil Ałbakow.

- Czeczeńska młodzież powiedziała dziennikarzom, że nie ma pretensji do mieszkańców Dijon, najwyraźniej mając na myśli białych ludzi – zauważył zdziwiony korespondent BBC Mike Sanders.

Starcia grup emigrantów wybuchły po pobiciu przez miejscowych, czarnych dilerów narkotykowych (emigrantów z Północnej Afryki) 16-letniego Czeczena. Teraz po mieście – głównie po północno wschodniej dzielnicy Les Gresilles - krążą samochody z młodymi ludźmi, które nagle zatrzymują się, pasażerowie wyskakują i biją jakiegoś przechodnia, po czym odjeżdżają.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Przestępczość
Strzelanina w Karolinie Północnej. Czterech policjantów zginęło
Przestępczość
Australia: Po ataku na biskupa nastolatkowie planowali ataki na Żydów
Przestępczość
Ukraiński minister rolnictwa aresztowany. Wpłacił prawie 2 mln dol. kaucji i wyszedł
Przestępczość
Sąd uchylił wyrok skazujący Harveya Weinsteina za gwałt
Przestępczość
Nagranie z dźgania australijskiego biskupa na X. Zdaniem ludzi Muska to nie promuje przemocy
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO