- Czeczeńska młodzież powiedziała dziennikarzom, że nie ma pretensji do mieszkańców Dijon, najwyraźniej mając na myśli białych ludzi – zauważył zdziwiony korespondent BBC Mike Sanders.
Starcia grup emigrantów wybuchły po pobiciu przez miejscowych, czarnych dilerów narkotykowych (emigrantów z Północnej Afryki) 16-letniego Czeczena. Teraz po mieście – głównie po północno wschodniej dzielnicy Les Gresilles - krążą samochody z młodymi ludźmi, które nagle zatrzymują się, pasażerowie wyskakują i biją jakiegoś przechodnia, po czym odjeżdżają.
- Chodzi o karną ekspedycję Czeczenów, przybyłych by zemścić się na członkach diaspory północnoafrykańskiej, którzy wcześniej napadli na młodego człowieka, możliwe że w związku z handlem narkotykami – dość enigmatycznie wyjaśnił prokurator miejski Eric Mate dlaczego mieszkańcy 155-tysięcznego Dijon musieli przez trzy dni chować się po domach, a do miasta wkroczyły posiłki policji.
Nie wiadomo ile jest ofiar: prawdopodobnie w związku ze starciami kilkadziesiąt osób trafiło do szpitali. Tyle samo spalono samochodów na ulicach Dijon.
Jednak policja, prokuratura i władze milczą o przyczynach i przebiegu zajść. Według niepotwierdzonych informacji 16-letni Czeczen miał ująć się za swoimi przyjaciółmi (Serbami lub Albańczykami). Został dotkliwie pobity przez czarnych handlarzy narkotykami, którzy na koniec – na swoje nieszczęście – wymachując przed nim pistoletami mieli ostrzec: „Zostawimy cię przy życiu żebyś przekazał swoim – tak będzie z każdym”.
No to przekazał.