O sprawie zrobiło się głośno na początku kwietnia za sprawą dziennikarza "Gazety Wyborczej", który jako pierwszy ustalił, że gorzowska policja odkryła domową plantację marihuany na plebani przy ulicy Gwiaździstej. W budynku znaleziono sprzęt do hodowli konopi indyjskich, a także ciasteczka z marihuaną. Sprawą zajęła się prokuratura - wikary został zatrzymany i usłyszał pierwsze zarzuty. Łącznie skierowany do gorzowskiego sądu akt oskarżenia zawiera ich sześć - pisze Onet.
- Zarzuty dotyczą uprawiania konopi indyjskich i pozyskiwania z nich marihuany, odpłatnego i nieodpłatnego udzielania marihuany innej osobie, posiadania ciasteczek zawierających marihuanę, udzielenia ecstazy dwóm innym osobom w celu uzyskania korzyści majątkowych i nakłaniania do składania fałszywych zeznań - wymienia w rozmowie z Onetem Roman Witkowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim.
Czytaj także: Marihuana zmniejsza ból? Może być wręcz przeciwnie… Jak dodaje Witkowski, ksiądz częściowo potwierdził ustalenia prokuratury. - Można mówić o przyznaniu się do tych czynów - mówi rzecznik gorzowskiej prokuratury. Za najpoważniejszy z nich grozi mu kara do pięciu lat więzienia. W sprawie zarzuty usłyszał nie tylko wikary. Jak ustalili śledczy, w nielegalnym procederze pomagał mu jego znajomy, 24-letni Franciszek D. Mężczyzna jest podejrzany o odpłatne i nieodpłatne udzielanie marihuany, m.in. właśnie oskarżonemu wikaremu. Jeden z zarzutów dotyczy także pomocy księdzu w uprawie konopi poprzez dostarczanie m.in. niezbędnego sprzętu.