Rzecznik koszalińskiej prokuratury, cytowany przez Polskie Radio, powiedział, że to zatrzymany a nie właściciel miał największy wpływ na to, jak wyglądał escape room.
Miłosz S. prowadził lokal, choć oficjalnie do rejestru była wpisana jego krewna. On również przygotowywał wyposażenie pomieszczeń, w których brakowało właściwego ogrzewania i dróg ewakuacyjnych.
Wcześniej prokuratura przesłuchała w szpitalu w Gryficach ciężko poparzonego pracownika, który w piątek był na miejscu zdarzenia w momencie wybuchu pożaru, w którym zginęło pięć nastolatek.
W lokalu, w którym prowadzono escape room w Koszalinie, było wiele zaniedbań - to wstępne ustalenia Państwowej Straży Pożarnej i śledczych przedstawione na sobotniej konferencji prasowej.
W niedzielę premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że niedługo będzie gotowy szczegółowy raport pokontrolny.