Proces w tej sprawie ruszył w piątek przed Sądem Okręgowym w Krakowie. Do zabójstwa w Jurczycach doszło w nocy z 8 na 9 września 2000 r.; zginęła wówczas 44-letnia Barbara K. i jej młodszy o siedem partner, Waldemar J., a także 30-letni Leszek W., który – według ustaleń – zjawił się w ich domu w interesach. Zabójcy mieli użyć broni z tłumikiem, a ofiary znalezione zostały następnego dnia w łazience. Domniemanych sprawców udało się zatrzymać po tym, jak prokuratura w ubiegłym roku na nowo podjęła śledztwo w tej sprawie. Nie przyznali się jednak do winy.
Wojciech R. przed sądem wyjaśniał, że Krzysztofa P. poznał w czasach, kiedy bywał w krakowskich klubach; wiedział, że jest on człowiekiem z półświatka, ale nie sądził, że może okazać się niebezpieczny. Bliższy kontakt nawiązał z nim kilka tygodni przed wydarzeniami w Jurczycach. R. miał wówczas pośredniczyć w kontakcie z osobami, które zainteresowane były otworzeniem agencji towarzyskiej, mimo że sam nie zamierzał bezpośrednio angażować się w ten interes. – Dziś wstydzę się, że miałem takie pomysły i głupio mi o tym mówić – przyznał przed sądem.
Czytaj więcej
Sąd Apelacyjny w Białymstoku orzekł w środę o dożywotnim pozbawieniu wolności jednego ze sprawców zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem dokonanego 22 lata temu.
Do rozmów w tej sprawie miało dojść w domu w Jurczycach, gdzie Wojciech R. i Krzysztof P. przyjechali wraz z późniejszymi ofiarami, czyli Leszkiem W. i Barbarą K.; w mieszkaniu przebywał też Waldemar J., choć początkowo nie uczestniczył w spotkaniu. Oskarżony zorientował się, że „Loczek” ma przy sobie broń, ale ten przekonywał go, że jest to motywowane kwestiami bezpieczeństwa. – Nic nie wskazywało na to, że może wydarzyć się coś złego – mówił przed sądem.
Jak relacjonował, jego znajomy w pewnym momencie zaczął jednak agresywnie zachowywać się w stosunku do kobiety i wymierzać jej ciosy, w jednej ręce trzymając pistolet z tłumikiem, a w drugiej butelkę po alkoholu. Agresywny mężczyzna żądał przy tym zwrotu pieniędzy, ale Wojciech R. nie umiał przed sądem wyjaśnić, o jaki dług mogło chodzić. Dodawał jedynie, że napastnik nie działał w amoku, a sprawiał wrażenie, jakby realizował jakiś cel.