Prokuratorzy prowadzący sprawę wycofali zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci wobec aktora. Decyzja ta miała zostać podjęta ze względu na ujawnienie nowych faktór, które wymagają zbadania. Pierwotnie postawione zarzuty wynikają z faktu iż to Baldwin trzymał rekwizyt broni, który ostatecznie śmiertelnie postrzelił autorkę zdjęć do filmu Halynę Hutchins.
Prawnicy rodziny nie zgadzają się z tą decyzją i zapowiadają wszczęcie kolejnych działań - nie może uciec od odpowiedzialności za jej śmierć, powiedziała prawnik reprezentująca interes rodziców oraz siostry zmarłej. - Może pobiec do Montany i udawać, że jest tylko aktorem z filmu o dzikim zachodzie, ale w prawdziwym życiu nie może uciec od faktu, że odegrał główną rolę w tragedii, która miała konsekwencje w prawdziwym życiu, dodała w oświadczeniu.
Ucieczka do Montany, to nawiązanie do tego iż zdjęcia do filmu zostały w ostatnich dniach wznowione, prawie osiemnaście miesięcy po tragicznym wypadku. Reżyser filmu Joel Souza przyznał, że powrót jest "słodko-gorzki", ale obiecał dokończyć film w imieniu i dla uhonorowania pracy zmarłej Halyny.
W październiku ubiegłego roku porozumienie z Aleciem Baldwinem zawarł mąż oraz syn zmarłej. Zgodnie z ugodą mężczyzna miał zostać producentem wykonawczym filmu. Sąd zdecydował się jednak nie upubliczniać szczegółów umowy, aby chronić prywatność syna operatorki.
Prawnicy aktora określili działania rodziny jako "błąd", który nie przetrwa kontroli ze strony sądu.