Na trzy miesiące zawiesiła działalność izba przyjęć Beskidzkiego Centrum Onkologii w Bielsku-Białej. Pacjenci, oprócz rodzących, odsyłani są do innych placówek. W pobliskim Oleśnie na dwa tygodnie zamknięto oddział wewnętrzny. Brak lekarzy odczuwalny jest w całej Polsce, ale prawdziwe problemy zaczną się po 31 grudnia. Wówczas zakończy się okres wypowiedzenia klauzuli opt-out, która umożliwia lekarzom pracę powyżej 48 godzin w tygodniu i dyżurowanie nawet kilka dób z rzędu (48 godzin to dozwolona w Kodeksie pracy liczba godzin pracy wraz z nadgodzinami).
W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie, gdzie klauzule wypowiedziało 104 na wszystkich 170 lekarzy, którzy te klauzule mieli, przesuwane są zabiegi planowe. – Pracujemy w trybie awaryjnym – przyznaje rzeczniczka placówki Natalia Adamska-Golińska. – Część operacji zaplanowanych na początek grudnia odbyła się przed świętami, inne są w grafiku na przyszły rok. Decyzję o ewentualnym przesunięciu zabiegu podejmuje lekarz prowadzący, a dzieci informowane są z wyprzedzeniem, tak by mogły czekać na zabieg w domu.
W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu, gdzie opt-out wypowiedziały 82 osoby, czyli ok. 20 proc. tamtejszych rezydentów, dziury w grafiku udaje się na razie załatać. – Ciągłość pracy szpitala nie jest zagrożona, bo to duża placówka, w której pracuje wielu lekarzy. Z pewnością trudniej jest w małych, gdzie lekarzy od dawna brakuje – mówi dyrektor wrocławskiej placówki Piotr Pobrotyn.
Jak informuje Ministerstwo Zdrowia, do 28 grudnia opt-out pozwalający na pracę powyżej ustalonych w kodeksie pracy 48 godzin w tygodniu złożyło 3528 lekarzy, w tym 1877 rezydentów. Porozumienie Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy uważa, że wypowiedzeń było co najmniej tysiąc więcej. – Jednak już tych 3,5 tys. lekarzy to nawet połowa tych, którzy mogli wypowiedzieć klauzulę. Zgodnie z rejestrem lekarzy Naczelnej Izby Lekarskiej w szpitalach pracuje obecnie 23 062 lekarzy, z których spora część zatrudniona jest na pół etatu, a blisko 75 proc. na umowy cywilnoprawne – tłumaczy dr Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
– To konsekwencja polityki ministra Radziwiłła polegającej na gaszeniu pożarów benzyną – ostrzega Maria Ochman, przewodnicząca Krajowego Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ Solidarność. I dodaje, że za chwilę dojdzie do sytuacji, w której szef resortu nie będzie mógł zrzucić odpowiedzialności na dyrektorów, samorządowców czy samych lekarzy.