Reforma emerytalna - płacić kobietom za dzieci

Kobieta, która urodzi i wychowa trójkę dzieci, będzie miała dużo niższą emeryturę nie tylko od swego męża, ale także od rówieśniczki singielki oraz rówieśniczki, która urodziła swe jedyne dziecko po trzydziestce – twierdzi publicysta

Publikacja: 19.02.2012 18:22

Maciej Strzembosz

Maciej Strzembosz

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Red

Wiele lat temu, tuż po odzyskaniu niepodległości, zaprzyjaźniony Amerykanin wyjaśnił mi, jak działają fundusze emerytalne w gospodarce kapitalistycznej na przykładzie USA. Wynikało z tego jednoznacznie, że jeśli osoba A pójdzie po maturze od razu na studia, a osoba B najpierw pójdzie do pracy na cztery lata, a dopiero potem na studia, to osoba A nigdy nie dogoni osoby B w wysokości emerytury, choćby pracowała dłużej i odkładała 50 proc. więcej. Bo w kapitałowych systemach emerytalnych najbardziej się liczy to, jak długo pracuje kapitał. Jak to się ma do dyskusji o emeryturach kobiet? Bardzo prosto. Młode kobiety rodzące dzieci i chcące je wychować tracą na starcie tak wiele, że nigdy tego nie odrobią.

Singielki mają lepiej

Rządowa propaganda mówiąca, że podniesienie wieku emerytalnego u kobiet powodowane jest troską o wysokość ich emerytur, zapewne posługuje się modelami, w których kobiety albo nie mają dzieci, albo nie biorą urlopów macierzyńskich. Tymczasem polską racją stanu jest to, by polskie kobiety rodziły dzieci. Także dlatego, że niezależnie od przekonań ideologicznych wszyscy się zgadzają, iż przy obecnych trendach demograficznych prędzej czy później państwo musi zbankrutować.

Oczywiście rozumiem i popieram programy zmierzające do tego, by było więcej żłobków i przedszkoli; popieram rozmaite ulgi i świadczenia z racji posiadania dzieci, ale nie zmienia to jednej fundamentalnej prawdy – kobieta, która urodzi i wychowa trójkę dzieci, będzie miała dużo niższą emeryturę nie tylko od swego męża, ale także od rówieśniczki singielki oraz rówieśniczki, która urodziła pierwsze i jedyne dziecko po trzydziestce.

Oczywiście rozwiązaniem nie jest propozycja PSL, by kobiety rodzące dzieci wcześniej szły na emeryturę. Jak dla mnie mogłyby mieć takie prawo (zwłaszcza jeśli same tego zechcą), ale tu akurat Platforma Obywatelska ma rację, wskazując, że wtedy emerytury kobiet będą jeszcze niższe.

A przecież rozwiązanie może być banalnie proste. Wystarczy, żeby urodzenie każdego dziecka automatycznie podwyższało emeryturę matki o, powiedzmy, 200 złotych.

Ktoś powie, że to rozwiązanie drogie (zapewne). Ale spadająca dzietność kosztuje państwo dużo więcej. Poza tym nie jesteśmy już tacy biedni jak w czasach komuny i powinniśmy umieć zadbać o swoje matki. Wreszcie – sprawiedliwość nigdy nie jest zbyt droga. Ale przede wszystkim taki system to inwestycja w przyszłość. Owszem, matka siedmiorga dzieci dostanie do emerytury dodatek w wysokości 1400 zł miesięcznie. Ale przecież zanim się na tej emeryturze znajdzie, jej dzieci wejdą na rynek pracy i zaczną zarabiać nie tylko na jej emeryturę, ale także innych osób. Premiowanie kogoś, kto sprawił, że także dla mnie jest więcej pieniędzy w funduszu emerytalnym, wydaje mi się czymś, co Amerykanie nazywają no brainer, czyli łatwym wyborem niewymagającym wielkiego namysłu.

Nie prosić nikogo o nic

200 złotych miesięcznie to niewiele i lepiej byłoby, żeby dodatek mógł wynosić 400 czy 500 zł. Może ekonomiści i demografowie wyliczą, jaka byłaby zależność między zwiększoną dzietnością i płynącymi z tego korzyściami dla gospodarki a kosztem takich radykalnie zwiększonych emerytur kobiet. Albo ile tak naprawdę pracujący Polak odkłada na własną emeryturę, a ile płaci na emerytury innych. Ale nikt mnie nie przekona, że 200 złotych to za dużo i że nas na to nie stać.

200 zł miesięcznie to w Polsce ciągle jeszcze bywa granica między nędzą a ubóstwem, a kobiety rodzące dzieci nie powinny w ogóle i w żadnej sytuacji znajdować się po złej stronie tej linii demarkacyjnej.

Gdyby taki system emerytalny miał zacząć funkcjonować, powinien obejmować także mężczyzn samotnie wychowujących dzieci oraz kobiety, które adoptują dzieci. Nie powinien wykluczać matek dzieci przedwcześnie zmarłych czy dzieci, które wyemigrowały. Powinien być prosty, automatyczny i pozbawiony uznaniowości państwa i jego urzędników. Kobieta, która urodziła bądź wychowuje dziecko, nie powinna o nic prosić.

To my, dorośli Polacy z pokolenia, które rządzi Polską, powinniśmy prosić o przebaczenie, że doprowadziliśmy do stanu, w którym posiadanie dziecka jest ryzykiem ekonomicznym, które może skazać kobietę na biedowanie do końca życia.

Autor jest producentem,  reżyserem i scenarzystą

Wiele lat temu, tuż po odzyskaniu niepodległości, zaprzyjaźniony Amerykanin wyjaśnił mi, jak działają fundusze emerytalne w gospodarce kapitalistycznej na przykładzie USA. Wynikało z tego jednoznacznie, że jeśli osoba A pójdzie po maturze od razu na studia, a osoba B najpierw pójdzie do pracy na cztery lata, a dopiero potem na studia, to osoba A nigdy nie dogoni osoby B w wysokości emerytury, choćby pracowała dłużej i odkładała 50 proc. więcej. Bo w kapitałowych systemach emerytalnych najbardziej się liczy to, jak długo pracuje kapitał. Jak to się ma do dyskusji o emeryturach kobiet? Bardzo prosto. Młode kobiety rodzące dzieci i chcące je wychować tracą na starcie tak wiele, że nigdy tego nie odrobią.

Singielki mają lepiej

Rządowa propaganda mówiąca, że podniesienie wieku emerytalnego u kobiet powodowane jest troską o wysokość ich emerytur, zapewne posługuje się modelami, w których kobiety albo nie mają dzieci, albo nie biorą urlopów macierzyńskich. Tymczasem polską racją stanu jest to, by polskie kobiety rodziły dzieci. Także dlatego, że niezależnie od przekonań ideologicznych wszyscy się zgadzają, iż przy obecnych trendach demograficznych prędzej czy później państwo musi zbankrutować.

Oczywiście rozumiem i popieram programy zmierzające do tego, by było więcej żłobków i przedszkoli; popieram rozmaite ulgi i świadczenia z racji posiadania dzieci, ale nie zmienia to jednej fundamentalnej prawdy – kobieta, która urodzi i wychowa trójkę dzieci, będzie miała dużo niższą emeryturę nie tylko od swego męża, ale także od rówieśniczki singielki oraz rówieśniczki, która urodziła pierwsze i jedyne dziecko po trzydziestce.

Oczywiście rozwiązaniem nie jest propozycja PSL, by kobiety rodzące dzieci wcześniej szły na emeryturę. Jak dla mnie mogłyby mieć takie prawo (zwłaszcza jeśli same tego zechcą), ale tu akurat Platforma Obywatelska ma rację, wskazując, że wtedy emerytury kobiet będą jeszcze niższe.

A przecież rozwiązanie może być banalnie proste. Wystarczy, żeby urodzenie każdego dziecka automatycznie podwyższało emeryturę matki o, powiedzmy, 200 złotych.

Ktoś powie, że to rozwiązanie drogie (zapewne). Ale spadająca dzietność kosztuje państwo dużo więcej. Poza tym nie jesteśmy już tacy biedni jak w czasach komuny i powinniśmy umieć zadbać o swoje matki. Wreszcie – sprawiedliwość nigdy nie jest zbyt droga. Ale przede wszystkim taki system to inwestycja w przyszłość. Owszem, matka siedmiorga dzieci dostanie do emerytury dodatek w wysokości 1400 zł miesięcznie. Ale przecież zanim się na tej emeryturze znajdzie, jej dzieci wejdą na rynek pracy i zaczną zarabiać nie tylko na jej emeryturę, ale także innych osób. Premiowanie kogoś, kto sprawił, że także dla mnie jest więcej pieniędzy w funduszu emerytalnym, wydaje mi się czymś, co Amerykanie nazywają no brainer, czyli łatwym wyborem niewymagającym wielkiego namysłu.

Praca
Firmowy Mikołaj częściej zaprosi pracowników na świąteczną imprezę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Praca
AI ułatwi pracę menedżera i przyspieszy karierę juniora
Praca
Przybywa doświadczonych specjalistów wśród freelancerów
Praca
Europejski kraj podnosi wiek emerytalny. Zmiany już od 1 stycznia 2025
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Praca
Kobieta pracująca żadnej pracy się nie boi!