Coraz więcej zarządów światowych firm zaczyna przenosić do przedsiębiorstw zasady związane z zarządzaniem zespołami sportowymi. To dobra wiadomość dla pracowników i menedżerów, bo taka zmiana daje szansę na ograniczenie niepotrzebnego stresu.
– Trener, który prowadzi drużynę, musi się przede wszystkim troszczyć o kondycję psychofizyczną swych ludzi, a nie dodawać im nowych obciążeń. Jeśli to zaniedba, nie ma szans na zwycięstwa – podkreślał Wojciech Eichelberger, współzałożyciel Instytutu Psychoim-munologii IPSI, organizatora konferencji „Praca i stres – odporność na stres i skuteczność w działaniu”.
Dla większości polskich pracodawców stres i jego negatywny wpływ na efektywność działania firmy to na razie nowe zjawisko. W przeciwieństwie do USA, gdzie większość dużych przedsiębiorstw wprowadza audyty antystresowe, które pozwalają wykryć absurdy niepotrzebnie zwiększające napięcie załogi. – To się jednak zmienia. Sytuacja na rynku pracy zaczyna wymuszać dbałość o ludzi, zachęca do budowy ich lojalności – oceniał Eichelberger.
Profesor John Adams, światowy specjalista w dziedzinie stresu, przypomniał badania potwierdzające, że do pewnego momentu zwiększanie presji podnosi poziom mobilizacji i poprawia efektywność działania. Dlatego też pracownicy, którzy nie mają ciekawych wyzwań i czują się trybikami w maszynie, popadają w apatię i frustrację. To częsty problem urzędników i sekretarek, którzy miewają większe kłopoty z nadciśnieniem niż ich szefowie wyżywający się w działaniu.
Inny problem mają ludzie, którym praca przysparza nadmiernych stresów. Często niepotrzebnie. Wojciech Eichelberger przypomniał niedawny raport Państwowej Inspekcji Pracy, według którego większość firm w Polsce ma fatalne środowisko pracy – ludzie pracują w nadmiernym zagęszczeniu, w źle oświetlonych i kiepsko wentylowanych pomieszczeniach i w nadmiernym hałasie. Złe warunki pracy powodują dodatkowy stres.