Jeszcze kilka miesięcy temu założone przez komika Beppe Grilla ugrupowanie M5S było postrachem europejskiego biznesu z powodu planu gwałtownej rozbudowy programów socjalnych.
Ale na kilka godzin przed terminem utworzenia nowej koalicji wyznaczonym przez prezydenta Sergia Mattarellę inwestorzy postrzegali w radykalnym ruchu niemal zbawcę, który uratuje kraj przed wcześniejszymi wyborami i przejęciem władzy przez twardą prawicę: Ligę Matteo Salviniego.
W środę późnym popołudniem na wiadomość, że oba ugrupowania włoskiej lewicy są u progu porozumienia, rentowność dziesięcioletnich obligacji kraju (cena, za jaką rynki finansowe są gotowe zaryzykować kredytowanie Włoch) po raz pierwszy w historii spadła poniżej 1 proc.
Przełom nastąpił po południu, gdy przywódcy Partii Demokratycznej zgodzili się, aby premierem nowej koalicji pozostał profesor Giuseppe Conte, który kierował odchodzącym rządem utworzonym przez Ligę i M5S. Przystali oni także na to, by wicepremierem pozostał lider radykalnego ruchu Luigi Di Maio.
Powstanie nowej koalicji niesie jednak znaczące ryzyko. M5S przez lata zapewniał, że nigdy nie wejdzie we współpracę z którymś z tradycyjnych ugrupowań politycznych, uznając, że są one „skorumpowane".