Leszek Miller zapytany, kto będzie kandydatem Lewicy w wyborach prezydenckich powiedział, że „to się okaże i konsultacje trwają”. - Mogę powiedzieć, kto bardzo chce kandydować. Robert Biedroń, niewątpliwie - stwierdził były premier. - Są takie sygnały, których trudno nie zauważyć - dodał. - Robert Biedroń mówił, że chce być premierem, mówił, że zrezygnuje z mandatu do Parlamentu Europejskiego. Mówi się, że kobieta zmienną jest, no ale okazuje się, że nie tylko kobieta - podkreślił Miller.
Były premier powiedział także, że był zwolennikiem kandydatury Donalda Tuska. - Uważam, że to jest jedyny polityk, który ma szansę wygrać z Andrzejem Dudą, ale sytuacja się zmieniła, bo Donald Tusk ogłosił, że nie będzie ubiegał się o prezydenturę. To tylko zwiększa szanse Andrzeja Dudy. Mogę nawet zaryzykować takie stwierdzenie, że gdyby dzisiaj były wybory, to Andrzej Duda miałby wielką szansę powtórzy swoją kadencję - ocenił polityk. Jak stwierdził, "jedyną faworytką" wśród potencjalnych kandydatów Koalicji Obywatelskiej jest Małgorzata Kidawa-Błońska.
Leszek Miller powiedział również, że jest przeciwko planowanemu zniesieniu limitu 30-krotności składek ZUS. - Nowoczesna lewica musi zadać sobie pytanie nie tylko jak sprawiedliwie dzielić, ale jak wpływać na pomnożenie bogactwa narodowego, wzrostu gospodarczego - wyjaśnił. Zaznaczył, że zniesienie limitu doprowadzi do "ogromnego zróżnicowania wysokości emerytur". - Co z lewicowością ma niewiele wspólnego - podkreślił.