Dziś upływa termin, który prawo daje na wykorzystanie urlopu z poprzedniego roku. Kodeks pracy mówi, że należy go wykorzystać do końca pierwszego kwartału. Inaczej pracodawcom grożą kary.
Okazuje się, że z przestrzeganiem tych przepisów kłopot jest nie tylko w prywatnym biznesie, ale nawet w administracji rządowej. Z ustaleń „Rz” wynika, że tylko jeden z ministrów, Andrzej Kraszewski, który dopiero w tym roku stanął na czele resortu środowiska, nie ma zaległego urlopu. Rekordzistą jest za to Bogdan Zdrojewski. Minister kultury ma do wykorzystania aż 49 dni urlopu z poprzednich lat. To ponad dwa miesiące wolnego. Po 46 dni zaległego urlopu mają wicepremier Waldemar Pawlak i szef MSZ Radosław Sikorski. Następny w kolejności, z 35 dniami, jest minister sportu Adam Giersz. Sam premier Donald Tusk ma do wykorzystania 32 dni urlopu z ubiegłych lat.
– Niestety, charakter pracy w rządzie nie zawsze pozwala na to, by korzystać z urlopu tak, jak to się powinno robić – ubolewa rzecznik rządu Paweł Graś.
Na martwe przepisy zwracają uwagę przedsiębiorcy.
– To problem, który nieustannie jest na szczycie naszej listy barier – podkreśla Małgorzata Rusewicz z Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. Dodaje, że pracodawcy od dawna starają się o ich zmianę. Problem dostrzega też Państwowa Inspekcja Pracy. Proponuje przesunięcie terminu na wykorzystanie zaległego urlopu do końca sierpnia.