Jego pomysł zakłada poszerzenie zarządu krajowego do 35 osób (obecnie liczy 15 osób). Z automatu do zarządu weszłoby 16 szefów regionów wybranych miesiąc temu. Pozostałe 19 osób to działacze, którzy zostaną wybrani w głosowaniu przez Krajową Radę Platformy. Dotąd rada wybierała cały zarząd w głosowaniu. Miała to zrobić na początku lipca. Tusk chce, by odbyło się to już na nowych zasadach.
– Po co te zmiany w połowie naszych wewnętrznych wyborów? – dziwi się jeden z polityków PO. – Przecież w obecnym zarządzie niemal wszystkich 16 regionów miało swych reprezentantów.
– Im większy zarząd, tym mniejsza jego moc decyzyjna, to nie służy partii – zauważa polityk z władz Platformy.
Rozmówcy "Rz" zauważają też, że regionalni liderzy będą mieli mniejszość w 35-osobowym zarządzie.
Tusk liczy jednak, że przekona ich do zmian, bo dla wielu wejście do zarządu jest szansą na wzmocnienie pozycji.
Ale za pomysłem premiera stoją inne przesłanki – twierdzą nasi informatorzy. Ich zdaniem premier obawia się, że po wewnętrznych wyborach większość wpływów w zarządzie miałby Schetyna. Współpracownicy sekretarza generalnego zostali bowiem liderami w połowie struktur PO. To znacznie wzmocniło jego pozycję w partii.