W wyborach okręgowych władz partii, które w PiS zaczęły się w ten weekend i będą kontynuowane w kolejny, startować mogli tylko rekomendowani przez prezesa. Efekt? Kaczyński wzmocnił kontrolę nad ugrupowaniem. Ale ryzykuje też groźbę kolejnych odejść i rozłamów.
Wśród nowo wybranych szefów struktur okręgowych znaleźli się Antoni Macierewicz, Marek Suski, Leonard Krasulski, Krzysztof Lipiec i Marek Ast. Ich wybór nie wszystkim przypadł do gustu. Dlaczego? W niektórych regionach działacze woleliby w fotelu szefa widzieć swojego kandydata.
Podzieleni członkowie
Wewnętrzny konflikt wynikający z przyjętej formuły wyboru szefa okręgu (tam, gdzie o przywództwo ubiegał się więcej niż jeden kandydat, rekomendację mogła dostać tylko jedna osoba, i tylko na nią można było głosować) najdobitniej ujawnił przebieg wyborów w okręgu kieleckim. Tam o możliwość startu ubiegali się senator Beata Gosiewska, wdowa po Przemysławie Gosiewskim, i poseł Krzysztof Lipiec, dotychczasowy pełnomocnik.
Rekomendację dostał poseł. Zwolennicy pani senator mogli zagłosować jedynie przeciw jego kandydaturze. Część z nich w dniu głosowania dowiedziała się, że na salę obrad nie wejdzie "za niepłacenie składek". Zdaniem niektórych w ten sposób Lipiec zapewnił sobie wygraną. Gosiewska mówiła dziennikarzom, że "to właśnie ta smutna metoda eliminowania przeciwników z głosowania".
– Pani senator jest oderwana od rzeczywistości. Wszystko odbyło się zgodnie z procedurami – zapewnia "Rz" Lipiec.