Spór między ministrem sprawiedliwości Jarosławem Gowinem i pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Agnieszką Kozłowską-Rajewicz toczy się nie tylko w rządzie. Sprawa podpisania konwencji Rady Europy o zapobieganiu przemocy wobec kobiet dzieli też Platformę. A dla przeciwników konserwatywnego Gowina – zarówno tych w partii, jak i na zewnątrz – staje się dobrym pretekstem do ataku. Konflikt jest na rękę przeciwnikom deregulacji zawodów i reorganizacji lokalnych sądów.
Opozycja atakuje
Na sporze próbuje skorzystać opozycja. Ruch Palikota żąda dymisji ministra, a szef SLD napisał skargę do premiera. Suchej nitki na Gowinie nie zostawiają feministki. Skrytykowała go także minister sportu Joanna Mucha. Powiedziała, że namawia ministra Gowina, by zmienił zdanie.
Chodzi o konwencję Rady Europy z maja ubiegłego roku w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Kozłowska - Rajewicz zadeklarowała, że konwencja powinna zostać szybko podpisana i ratyfikowana. Podkreśla, że służy ona ochronie kobiet przed gwałtami i pobiciami. Innego zdania jest Gowin, który określił dokument jako „skrajnie ideologiczny" i będący wyrazem ideologii feministycznej. Jego zdaniem konwencja służy zwalczaniu tradycyjnej roli rodziny i zobowiązuje Polskę do promowania związków homoseksualnych.
Ochrona czy promocja
Publiczna wymiana zdań między ministrami trwa od kilku dni. W poniedziałek Kozłowska-Rajewicz wydała oświadczenie dla mediów, odnoszące się do zarzutów Gowina. Wczoraj wieczorem odbyło się ich spotkanie, po którym oboje zostali przy swych stanowiskach. Jak powiedziała pełnomocnik, będą dalej rozmawiać.
Zapytany o spór rzecznik rządu Paweł Graś odpowiada dyplomatycznie: – Premier zapoznaje się szczegółowo z argumentacją swoich ministrów.