Fotele z welurową tapicerką, pulpity w kolorze jasnego dębu z panelami do głosowania i gniazdkami elektrycznymi, a także nowy stół prezydialny – tak będzie wyglądała sala obrad plenarnych w Senacie po remoncie, który odbędzie się w wakacje. Ma trwać tak długo, że część posiedzeń Senat odbędzie w Sejmie.
– Senatorowie będą mogli wreszcie korzystać z laptopów, siedząc w swoich fotelach. Zamierzamy też zmodernizować elektroniczny system do głosowania – zapowiada marszałek Senatu Bogdan Borusewicz z PO.
Tłumaczy, że remont sali jest konieczny, bo nie spełnia już ona norm bezpieczeństwa. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że likwidację bądź przekształcenie Senatu postulują w zasadzie wszystkie partie oprócz PiS, rozmach prac może dziwić.
Szczególnie, że to nie koniec zmian. Niedoceniana przez wyborców i dziennikarzy izba wyższa robi wiele, by pokazać, że nie ma kompleksów w stosunku do Sejmu, a nawet uważa się za bardziej prestiżową.
– Ciężkie to, ale ciężar miły – mówił w 2004 roku Donald Tusk, układając przed kamerami telewizyjnymi stos z kartonowych pudełek. Było w nich 750 tys. zebranych przez PO podpisów obywateli w sprawie m.in. likwidacji Senatu.