W czwartek słowacka opinia publiczna znowu przeżyła szok. Sąd uniewinnił biznesmena Mariana Kočnera podejrzanego o zlecenie najważniejszego morderstwa w historii niepodległej Słowacji. A także jego współpracowniczkę, która miała przekazać pieniądze wykonawcom egzekucji na dziennikarzu śledczym Jánie Kuciaku. W lutym 2018 r. wraz z nim zginęła narzeczona – Martina Kušnírová.
Wyrok nie jest prawomocny, sprawą zajmie się jeszcze sąd wyższej instancji. Ten niższej, specjalny sąd w Pezinoku koło Bratysławy, uznał, że nie dało się połączyć Kočnera i jego współpracowniczki Aleny Zsuzsovej z morderstwem. Choć prawie wszystkim wydawało się to oczywiste.
Skazany natomiast został, na 25 lat więzienia, Tomáš Szabó, który pomagał zabójcy Kuciaka (dokonał też innego zabójstwa, połączonego z tą sprawą). W ten sposób wyroki usłyszeli już wszyscy wykonawcy, wcześniej skazano tego, który strzelał Miroslava Marčeka (na 23 lata pozbawienia wolności), oraz pośrednika i współorganizatora Zoltana Andruskę (tylko na 13 lat, bo współpracował ze śledczymi). Natomiast nadal nie znamy zleceniodawców.
W komentarzach dominowała wściekłość i rozczarowanie. – Ten wyrok łamie serca rodzinom ofiar i jest trudny do zaakceptowania dla opinii publicznej – napisała szefowa czołowego dziennika „SME" Beata Balogová. – Byliśmy blisko znalezienia się w nielicznym gronie państw, w których skazani są nie tylko zabójcy dziennikarza, ale i zleceniodawcy mordu – dodała, wyrażając nadzieję, że sprawa nie jest skończona.
Peter Bardy, redaktor naczelny portalu Aktuality, w którym pracował zabity dziennikarz, przyznał, że łatwo byłoby mu powiedzieć, że Kočner ma na rękach krew Kuciaka, ale nie ma na to dowodów. Międzynarodowe organizacje dziennikarskie domagają się wznowienia śledztwa.