– Na razie jestem zainteresowany dokończeniem prac w Polsce – mówił w sobotę Donald Tusk, wykluczając możliwość ubiegania się o ważne funkcje w Unii. – Mam co robić w Polsce – dodał.
Jak pisze „Newsweek", Europejska Partia Ludowa, do której w europarlamencie należy PO, po majowych wyborach obsadzi dwa stanowiska – szefa Komisji i przewodniczącego Rady Europejskiej. Pierwsza z tych funkcji jest, zdaniem tygodnika, poza zasięgiem premiera, ze względu na nieznajomość języków. Szef KE musi biegle porozumiewać się angielskim i znać francuski, tymczasem Tusk po francusku nie mówi wcale. Jak pisze tygodnik, jeśli Tusk zostanie prezydentem UE, stery Platformy odda marszałek Sejmu Ewie Kopacz, a stanowisko premiera powierzy wicepremier Elżbiecie Bieńkowskiej lub szefowi Ministerstwa Obrony Narodowej Tomaszowi Siemoniakowi. Te dwie osoby – jak podaje „N" – nie stanowią dla niego konkurencji. „Bieńkowska nie uważa się za polityka. Nie jest nawet członkiem partii" – czytamy. Z kolei Siemoniak udowodnił lojalność wobec premiera, wybierając jego stronę kosztem wieloletniego przyjaciela Grzegorza Schetyny.
– Chcę poważnie traktować ludzi, swoje obowiązki, kadencja kończy się za półtora roku – stwierdził Tusk, zaznaczając, że musi rozczarować tych, którzy trzymają kciuki za to, żeby się przeniósł z Polski. – Jestem zainteresowany tym, co się tutaj dzieje – dodał. Posłowie do PE są wybierani na pięć lat. Wyniki głosowania ze wszystkich 28 państw UE zostaną ogłoszone 25 maja. Obywatele Unii w sumie wybiorą 751 europosłów.