Na 30 kwietnia, dzień przed dziesiątą rocznicą naszego przystąpienia do UE, ludowcy zaplanowali konferencję poświęconą swym zasługom w procesie wprowadzania Polski do Wspólnoty. Zamierzają na niej wytknąć Leszkowi Millerowi, że podczas negocjacji „chciał sprzedać polskie rolnictwo za marne srebrniki".

Polityków Stronnictwa szczególnie zirytował projekt uchwały SLD upamiętniający rocznicę, w którym zapisano, że Sejm szczególne podziękowania składa rządowi Millera, który podpisał traktat akcesyjny, a nie wymieniono w niej ówczesnego wicepremiera Jarosława Kalinowskiego z PSL. Choć Sejm uchwały nie przyjął, tylko odesłał ją do komisji, konflikt pozostał.

– To nasz wicepremier Jarosław Kalinowski musiał negocjować bardziej korzystne kwoty mleczne, a także okres przejściowy w swobodnym obrocie ziemią – wylicza Krzysztof Kosiński, rzecznik PSL. – Leszek Miller jeszcze na tydzień przed finałowymi negocjacjami w Kopenhadze mówił, że na te rozmowy jedzie bez rolnictwa. To właśnie z tego powodu rolnicy mieli dostać z Unii zaledwie 25 proc. dopłat bezpośrednich obowiązujących w UE, a w wyniku zabiegów Kalinowskiego zostało to podwyższone do 55 proc. w pierwszym roku członkostwa.  Prof. Kazimierz Kik, politolog z Uniwersytetu w Kielcach, uważa, że taki po prostu był podział ról w rządzie, Miller odpowiadał za sprawy makroekonomiczne, a Kalinowski za rolnictwo.

Sojusz przywiązuje ogromną wagę do podkreślania swoich zasług w procesie negocjowania traktatu akcesyjnego i wprowadzania Polskie do UE. Zapowiada, że począwszy od 1 mają, kampania lewicy będzie nastawiona przede wszystkim na sprawy europejskie. Z kolei PO chwali się wykorzystywaniem środków unijnych i swoimi wpływami w Unii. Ludowcy najwyraźniej pozazdrościli obu ugrupowaniom i postanowili podkreślić swoje zasługi. Zorganizowali m.in. objazd dla dziennikarzy po gminie Długosiodło, żeby pokazać, ile się w niej zmieniło dzięki środkom unijnym. – To jest nasz bus dokonań europejskich – mówi Kosiński.

Według Kika chwalenie się własnymi zasługami nie ma większego sensu. – W 2004 r. do Unii Europejskiej wstąpiło dziesięć nowych państw, w tym większość z Europy Środkowo-Wschodniej. Stało się tak dlatego, że w Unii panował klimat otwarcia na nowych członków, a nie ze względu na szczególne zasługi rządu Leszka Millera – mówi Kik. – Podkreślanie własnych osiągnięć, przyjmowanie uchwał okolicznościowych służy głównie poprawianiu dobrego samopoczucia naszych liderów partyjnych. Ale nowego elektoratu w ten sposób się nie pozyska.