Reklama

Czy Duda zaszkodzi Dudzie - o szefie Solidarności i kandydacie na prezydenta pisze Eliza Olczyk

Od wybuchu konfliktu rządu z górnikami to nazwisko nieustannie przewija się przez media.

Aktualizacja: 19.01.2015 16:53 Publikacja: 19.01.2015 00:30

Andrzej Duda

Andrzej Duda

Foto: Fotorzepa/Piotr Guzik

Można odnieść wrażenie, że Duda jest hiperaktywny. Pogroził śląskim posłom, ogłosił pogotowie strajkowe w całym kraju, nagrał spot, którego nie wyemitowała telewizja Silesia i z tego powodu stał się głośny, pojechał do protestujących górników na Śląsk i nieustannie występuje na konferencjach prasowych.

Znawcy sceny politycznej oczywiście wiedzą, że Dudów jest dwóch – Andrzej, europoseł i kandydat PiS na prezydenta, oraz Piotr, szef NSZZ „Solidarność". Ale czy wyborcy są zorientowani, że to są dwie różne osoby? Że kandydat PiS na prezydenta to spokojny, wyważony polityk, a nie twardy dążący do zwarcia przywódca związku zawodowego?

I czy nazwisko charyzmatycznego lidera „S" Piotra Dudy pomoże w kampanii prezydenckiej Andrzejowi Dudzie, czy też mu zaszkodzi?

W polityce znane są kariery osób, których głównym atutem było to, że nosiły głośne nazwiska. Przykładowo, dzięki popularności szefa CBA Mariusza Kamińskiego swoją przygodę z polityką rozpoczął inny Mariusz Kamiński, późniejszy bohaterów afery madryckiej, który doszedł do prestiżowego stanowiska rzecznika PiS.

Na południu Polski karierę polityczną można zrobić dzięki nazwisku Zając, które wypromował nieżyjący już Stanisław Zając, wieloletni poseł i senator najpierw ZChN, a później PiS.

Reklama
Reklama

Nieznana szerzej nauczycielka Alicja Olechowska została posłanką PO rok po wyborach prezydenckich, w których wystartował jeden z późniejszych założycieli Platformy Andrzej Olechowski, zdobywając 17 proc. głosów. A w 2007 r. do Sejmu z list PO wszedł tapicer Łukasz Tusk.

Oczywiście, Andrzeja Dudy nie można postawić na równi z Łukaszem Tuskiem, gdyż kandydat PiS na prezydenta jest w polityce od lat. Był wiceministrem sprawiedliwości, wysokiej rangi urzędnikiem w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, członkiem Trybunału Stanu oraz dwukrotnie z sukcesem startował w wyborach parlamentarnych. Jednak gdy Jarosław Kaczyński ogłosił w samym środku afery madryckiej, że obecny europoseł będzie kandydatem PiS na prezydenta, głównym zarzutem był fakt, że jest on postacią mało znaną. Komentatorzy twierdzili, że Dudę trudno będzie wypromować w pół roku. Później media zarzucały mu, że jego kampania jest mdła i mało zauważalna.

Ale od czasu gdy rząd postanowił zrestrukturyzować górnictwo i do gry weszli związkowcy, nazwisko Duda jest odmieniane przez wszystkie przypadki. Przy czym nawet najbardziej zorientowanym wyborcom może się pomylić, o którym Dudzie jest akurat mowa, bo obaj pojawiali się na Śląsku i wypowiadali w sprawie górnictwa.

Czy ostre wypowiedzi Piotra Dudy, np. ta pod adresem śląskich posłów PO – wiemy, gdzie mieszkacie, nie pomoże wam żaden immunitet – pomogą czy zaszkodzą Andrzejowi Dudzie, politykowi stonowanemu, nieuciekającemu się do takich emocjonalnych wypowiedzi? Czy to, że Piotr Duda gotów był ogłosić strajk generalny, jest dobrą wiadomością dla kandydata PiS na prezydenta o tym samym nazwisku?

Dr Norbert Maliszewski z Uniwersytetu Warszawskiego, specjalista ds. marketingu politycznego, uważa, że gdyby wyborcom faktycznie pomylił się Andrzej Duda z Piotrem Dudą, to twarde wypowiedzi tego drugiego nie pomagałyby pierwszemu.

– W wyborach prezydenckich liczy się bardzo określony wizerunek. Polacy chcą, żeby prezydent był człowiekiem uczciwym, wyważonym, patriotą i stał ponad podziałami politycznymi – mówi Maliszewski. – Wizerunek Piotra Dudy, który wyszarpuje komuś mikrofon i grozi posłom, nie pasuje do kampanii prezydenckiej.

Reklama
Reklama

Jednocześnie przyznaje on, że Andrzejowi Dudzie trudno jest przebić się do świadomości Polaków właśnie dlatego, że preferuje stonowany przekaz, a w natłoku gorących tematów szanse mają bardziej wyraziste treści.

Maliszewski uważa jednak, że Andrzej i Piotr funkcjonują obok siebie i żaden nie wpływa na wizerunek drugiego.

Przeciwnego zdania jest prof. Kazimierz Kik, politolog z Uniwersytetu w Kielcach. – Obaj Dudowie stanowią układ naczyń połączonych – mówi politolog. – Są związani z tym samym obozem politycznym, czyli z PiS, są przeciwnikami PO i Bronisława Komorowskiego, a w konsekwencji przeciwnikami układu i ta synergia ich niesie politycznie.

Według prof. Kika, na Śląsku doszło do „znacznego sprzężenia" obu tych postaci, bo i związkowiec, i polityk się tam pojawili, stanąwszy po stronie górników.

– Na szczęście Ewa Kopacz, podpisując porozumienie z górnikami, przerwała ten proces łączenia się obu Dudów i nie doszło do pełnego sprzężenia, co by było bardzo groźne dla obozu rządzącego – konkluduje prof. Kik.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Jaka ma być Polska 2050? Walka o przywództwo, kierunek i miejsce w koalicji
Polityka
Prof. Dudek zwrócił się do Tuska. „Jak się nie da, to powinien pan się podać do dymisji”
Polityka
Była kandydatka na prezydenta chce do Sejmu. Sąd zarejestrował partię Joanny Senyszyn
Polityka
Szczyt Wschodniej Flanki. Przyjęta deklaracja wskazuje Rosję jako największe zagrożenie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama