Xi Jinping zbiera sojuszników do walki z Donaldem Trumpem

Niewielu sąsiadów Chin gotowych jest bezwarunkowo na konfrontację z Waszyngtonem z powodu amerykańskich ceł. Ale chińscy komuniści wyciągają rękę nawet do Europy.

Publikacja: 18.04.2025 04:55

Xi Jinping tuż po przybyciu do stolicy Malezji Kuala Lumpur

Xi Jinping tuż po przybyciu do stolicy Malezji Kuala Lumpur

Foto: PAP/EPA

 – Jasno widać, że administracja Trumpa próbuje izolować Chiny, ale te w odpowiedzi zwracają się do swych azjatyckich sąsiadów – mówi jeden z analityków z Bliskiego Wschodu.

Temu służy długa podróż Xi Jinpinga do Wietnamu, Kambodży i Malezji (która spełnia funkcję bankowego hubu świata muzułmańskiego). – Dosłownie kilka dni temu Malezja oświadczyła, że jest po stronie Chin. Ale jednocześnie „podtrzymuje zasadę wielostronnych stosunków”, czyli pozostawia otwarte drzwi przed Waszyngtonem. Podobna sytuacja jest, jak sądzę, z Wietnamem, gdzie największym inwestorem są USA, a nie Chiny – opisuje sytuację rosyjski ekspert Aleksiej Masłow.

Wśród chińskich sojuszników nikt nie chce konfrontacji z USA

Analitycy sądzą, że Pekin nawet wśród swych najbliższych sąsiadów będzie miał problemy z zebraniem sojuszników. Wyjątkiem są kraje takie jak Kambodża, które są uzależnione od chińskich kredytów, a w dodatku zostały obłożone amerykańskimi cłami. Inne mają znaczny kłopot, bowiem część ich firm produkujących na eksport do USA należy do Chińczyków. Nikt jednak nie rwie się do konfrontacji z administracją Trumpa.

Na wsparcie Xi może jednak liczyć wśród niektórych państw Ameryki Południowej oraz większości krajów afrykańskich. Część z nich jest beznadziejnie zadłużona w Pekinie, jeszcze w poprzedniej dekadzie światowe instytucje finansowe ostrzegały, że wpadły one w chińską „pętlę zadłużenia”.

Chiny jako jedyne stawiły opór polityce ceł Trumpa, co wywołało znaczne zdziwienie na świecie. – Nie ma żadnych różnic między Chinami a innymi krajami za wyjątkiem tego, że Chiny są znacznie większe – wyjaśniała stanowisko obecnej administracji wobec Pekinu jej rzeczniczka Karoline Leavitt.

Czytaj więcej

Jerzy Surdykowski: Donaldzie Trumpie, nie zadzieraj z Chińczykiem

W ciągu poprzednich dekad Pekin kierował się zasadą sformułowaną przez jego przywódcę Deng Xiaopinga: „ukrywać swe możliwości, czekać swego czasu”. Zgodnie z nią Chiny nie wdawały się w żadne duże konflikty międzynarodowe (za wyjątkiem starć na himalajskiej granicy z Indiami, swym odwiecznym rywalem w Azji).

Waszyngton prawdopodobnie nie przypuszczał, że obecnie Chińczycy zareagują tak gwałtownie, podejmując walkę na cła, ale też blokując eksport metali ziem rzadkich. A od tych ostatnich uzależnionych jest wiele gałęzi światowego przemysłu, w tym motoryzacyjny. Jednak użycie broni ekonomicznej nie dało dotychczas oczekiwanych rezultatów, nie zwiększyła się liczba jego sojuszników przeciw USA.

Amerykańscy sojusznicy mają dość Donalda Trumpa

Ale i Trump ma kłopoty z amerykańskimi sojusznikami w Azji Południowo-Wschodniej. Przykładem są Filipiny, które wojskowo związane są z Waszyngtonem, politycznie skonfliktowane z Pekinem (z powodu chińskich żądań terytorialnych na Morzu Południowochińskim), ale uzależnione od chińskich inwestycji (które są znacznie większe od amerykańskich). Obecna administracja uważa, że może liczyć na Koreę Południową i Japonię, silnie związane gospodarczo i wojskowo z Waszyngtonem. Ale oba kraje równie silnie związane są ekonomicznie z Chinami, a cła Trumpa wyprowadziły z równowagi również tamtejsze elity.

Czytaj więcej

Turystyczny bojkot Ameryki. Przez politykę Donalda Trumpa rośnie ryzyko recesji

Za to od połowy marca, dość niespodziewanie, kilku polityków europejskich (w tym hiszpański premier Pedro Sánchez) wezwało Unię do zmiany podejścia do Chin. Waszyngton został tym zaskoczony. – Unia poderżnie sobie gardło (wchodząc w sojusz z Pekinem) – powiedział amerykański sekretarz finansów Scott Bessett.

– Europejczycy nagle odczuli jedność z Chinami. Tutaj może powstać poważna koalicja. Nie będzie ona przyjacielską, ale i tak już widzimy pewną zmianę podejścia Niemiec (do Chin) czy Francji – mówi Masłow.

Sama Rosja z niepokojem obserwuje zarówno starcie chińsko-amerykańskie, jak i możliwość współpracy chińsko-europejskiej.

– Z jednej strony Chiny mogą zacząć podpisywać znacznie większe umowy z Rosją, w tym o bezpośrednich inwestycjach (obecnie Pekin unika takich – red.). Ale jest druga strona medalu. Gigantyczna masa chińskich towarów może zalać Rosję, wywołując deindustrializację naszego kraju – ostrzega kolejny rosyjski ekspert.

 – Jasno widać, że administracja Trumpa próbuje izolować Chiny, ale te w odpowiedzi zwracają się do swych azjatyckich sąsiadów – mówi jeden z analityków z Bliskiego Wschodu.

Temu służy długa podróż Xi Jinpinga do Wietnamu, Kambodży i Malezji (która spełnia funkcję bankowego hubu świata muzułmańskiego). – Dosłownie kilka dni temu Malezja oświadczyła, że jest po stronie Chin. Ale jednocześnie „podtrzymuje zasadę wielostronnych stosunków”, czyli pozostawia otwarte drzwi przed Waszyngtonem. Podobna sytuacja jest, jak sądzę, z Wietnamem, gdzie największym inwestorem są USA, a nie Chiny – opisuje sytuację rosyjski ekspert Aleksiej Masłow.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Mike Waltz traci stanowisko. Trump wydał oświadczenie
Polityka
Nawrocki w Białym Domu. Wziął udział w uroczystości z udziałem Trumpa, ale z nim nie rozmawiał
Polityka
Umowa surowcowa USA-Ukraina podpisana. Jest oficjalne potwierdzenie
Polityka
Kto wygra powtórzone wybory w Rumunii? Kandydat prawicy na czele sondaży
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Polityka
Wybory pokazały, że Donald Trump jednoczy Kanadyjczyków
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne