Kampania prezydencka w 2025 roku zakończy cały wyborczy cykl, który rozpoczął się w październiku 2023 roku. Cykl, który trwał w praktyce dużo dłużej, bo od powrotu Donalda Tuska do polskiej polityki w 2021 roku. Wtedy tak naprawdę wystartowała prekampania parlamentarna. Truizmem jest dziś stwierdzenie, że stawka wyborów prezydenckich w przyszłym roku jest być może równa tej, co w październiku 2023 roku. Dlatego też każda decyzja – zwłaszcza dużych partii – będzie miała na kampanię wpływ.
Czytaj więcej
PiS i Suwerenna Polska mają długą ławkę, i wszyscy kandydaci są gotowi do startu - stwierdził poseł Norbert Kaczmarczyk.
Dwie opcje prezydenckie PiS
W polityce liczy się wyczucie czasu, momentu. Krzysztof Łapiński, były rzecznik prezydenta Dudy i weteran kampanii PiS, mawia: „W polityce liczy się timing”. Dla PiS (zresztą nie tylko) kluczowy poza samym nazwiskiem kandydata jest też oczywiście timing jego ogłoszenia. Zwłaszcza że drugiej szansy na prezentację kandydata opinii publicznej już nie będzie.
Z naszych rozmów wynika, że PiS rozważa w zasadzie tylko dwie możliwości. Albo prezentację kandydata 11 listopada 2024 roku – czyli dokładnie dziesięć lat po tym, gdy PiS ogłosiło kandydowanie Andrzeja Dudy na prezydenta. Albo prezentację jeszcze wcześniej, czyli w październiku tego roku. Decyzji w tej sprawie jeszcze nie ma. PiS też – zgodnie z naszymi rozmowami i informacjami – niespecjalnie ogląda się na kalendarz innych ugrupowań, przede wszystkim Koalicji Obywatelskiej. Politycy PiS nieoficjalnie od wielu miesięcy sugerują zresztą (włącznie z tymi z najwyższego szczebla), że kandydatem KO wcale nie będzie Trzaskowski, ale Donald Tusk. I to biorą pod uwagę.
Czytaj więcej
Kandydat Prawa i Sprawiedliwości w wyborach na prezydenta zostanie ogłoszony jesienią – zapowiedział Mariusz Błaszczak, przewodniczący Klubu Parlamentarnego PiS.