Jak informuje Onet, w środę około godziny 22.00 prezes PiS Jarosław Kaczyński pojawił się na placu Piłsudskiego w Warszawie przed pomnikiem ofiar katastrofy smoleńskiej. Na miejscu doszło do awantury – po krótkiej szamotaninie z grupą aktywistów lider Prawa i Sprawiedliwości, któremu towarzyszyli inny politycy PiS, zabrał sprzed pomnika smoleńskiego wieniec. Interweniowała policja.
Awantura przed pomnikiem ofiar katastrofy smoleńskiej na placu Piłsudskiego w Warszawie
Pod pomnikiem ofiar katastrofy smoleńskiej na placu Piłsudskiego w Warszawie znajdował się wieniec oraz tabliczka z napisem: "Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród polski". Ci, którzy ją ustawili, twierdzili, że jej wartość jest szacowana na ponad 1 tys. zł – podkreślali, że jej zniszczenie jest zatem przestępstwem, a nie wykroczeniem.
Kiedy prezes PiS Jarosław Kaczyński pojawił się pod pomnikiem, na miejscu obecni byli aktywiści oraz policja. "Nie wiem, co pan chce robić, mam nadzieję, że nie ma pan zamiaru dokonać żadnego czynu, który byłby uznany za czyn zabroniony" - miał powiedzieć do Kaczyńskiego jeden z policjantów. Prezes PiS miał wskazać wówczas na znajdujący się przed pomnikiem wieniec i zapytać: "Pan żartuje. A to nie jest czyn zabroniony?".
Podczas wymiany zdań z policjantem Jarosław Kaczyński miał powiedzieć także, że nie widzi powodów, dla których miałby tolerować ten wieniec. Mówił też o "putinadzie" popieranej przez policję.
Czytaj więcej
Stołeczna policja prowadzi trzy postępowania w sprawie zniszczenia wieńca złożonego przed pomnikiem smoleńskim. Efektem czynności w sprawie polityków PiS - Jarosława Kaczyńskiego, Anity Czerwińskiej i Marka Suskiego mogą być wnioski o uchylenie immunitetu - informuje Onet.pl