W piątkowym zamachu pod Moskwą zginęło niemal 140 osób. Co, według pana, tak naprawdę wydarzyło się w sali koncertowej w Crocus City Hall?
Dużo się mówi o tym, kto i w jaki sposób tego dokonał. Komentatorzy zwracają uwagę na to, że oficjalna wersja władz Rosji ma pewne sprzeczności. Osobiście nie chcę wysuwać jakichś wersji, niech wypowiadają się profesjonaliści. Niezależnie od tego, kto za tym stoi, to wszystko dobrze wpisuje się w kontekst ostatnich wypowiedzi władz Rosji. Kilka dni przed wyborami Władimir Putin stwierdził, że „ponowne zjednoczenie Rosji i Ukrainy jest nieuniknione”. Czyli Rosja stawia na podbój całej Ukrainy. Tuż po wyborach powiedział, że wojna z NATO jest możliwa i że jego celem jest zwiększenie obronności kraju. Minister obrony Szojgu oświadczył z kolei o utworzeniu dwóch nowych armii, czyli w ten sposób zapowiedział pobór nowych ludzi do wojska. Rzecznik Kremla Pieskow poszedł jeszcze dalej i powiedział, że Rosja prowadzi już nie „specjalną operację”, lecz wojnę. Zabrzmiało to jak zapowiedź wprowadzenia stanu wojennego.