Głównym tematem najbliższych dni i tygodni jest i będzie proces zmiany władzy i pierwsze decyzje nowego koalicyjnego rządu. Zmiana o tej skali i znaczeniu w naturalny sposób przyciąga uwagę mediów i opinii publicznej. Ale na horyzoncie kolejne kampanie wyborcze — samorządowa i europejska. Zdaniem większości naszych rozmówców wybory samorządowe — przesunięte zresztą z jesieni 2023 roku na wiosnę przyszłego roku — odbędą się 7 kwietnia. Decyzja należy do premiera Donalda Tuska. Jednak w nowym roku dojdzie do sytuacji, w której zbiegną się kampanie wyborcze. Bo 9 czerwca mają odbyć się w Polsce wybory do Parlamentu Europejskiego. Prezydent Andrzej Duda — zgodnie z kodeksem wyborczym — musi je ogłosić najpóźniej 90 dni przed ich terminem. W 2019 roku wybory do PE (z datą 26 maja) zostały ogłoszone 25 lutego minionego roku.
Praktyczne konsekwencje
W 2019 r. trzy z czterech podmiotów tworzących Koalicję 15 października — jak ją nazwał w swoim expose Donald Tusk — stworzyły Koalicję Europejską, która przegrała wybory europejskie z PiS. Wtedy sztabowcy partii Jarosława Kaczyńskiego przekształcili wybory europejskie w swoistą I turę wyborów parlamentarnych (te odbyły się jesienią tego samego roku i zakończyły się ponownym zwycięstwem PiS). Teraz sytuacja jest zupełnie inna. Ale niesie za sobą wyzwania zarówno dla nowej koalicji, jak i dla nowej opozycji.
Czytaj więcej
Nowy sondaż samorządowy pokazuje skalę kłopotów PiS przed kolejnymi wyborami i nową kampanią w 2024 roku.
W przyszłym roku wiosną w praktyce będą toczyć się dwie równolegle kampanie wyborcze. Co to znaczy dla nowej koalicji? Obecnie trwają nieoficjalne rozmowy dotyczące formatu startu koalicji do sejmików. Nasi dobrze poinformowani rozmówcy wskazują, że zapewne powtórzy się format startu koalicji podobny do tego, jaki miał miejsce w wyborach do Sejmu. Czyli do sejmików osobno wystartuje Koalicja Obywatelska, osobno Trzecia Droga, osobno blok Lewicy. Ale jednocześnie powstaje pytanie, czy to oznacza przesunięcie decyzji co do formatu startu do PE na czas po wyborach samorządowych, czy też koalicja będzie w staje osiągnąć porozumienie wcześniej — np. w już w styczniu. Sprawa nie jest banalna. Nowa koalicja po sukcesie 15 października liczy na swoisty hat-trick w perspektywie mniej niż roku: sukces w wyborach do sejmików i do PE, a wcześniej oczywiście przejęcie władzy. To by ustawiło koalicję w dogodnej pozycji startowej przed decyzjami dotyczącymi wyborów prezydenckich w 2025 r. A ordynacja do PE jak niemal żadna inna premiuje duże bloki wyborcze. Przed liderami Koalicji 15 października poważne dylematy — a to wszystko w trakcie procesu przejmowania władzy i trakcie pierwszych 100 dni rządów.
PiS przed decyzjami
Sekwencja kolejnych wyborów to również wyzwanie dla PiS. Partia Jarosława Kaczyńskiego próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości — w której po 8 latach rządzenia jest teraz opozycją. Jednocześnie z próbą pewnego przegrupowania trwa przygotowanie do kolejnych wyborów. PiS za kluczowe uważa wybory samorządowe, przede wszystkim do sejmików. I chce do maksimum ograniczyć straty. Jednocześnie pod względem merytorycznym wybory do PE — kwestie suwerenności itd. — są dla partii Kaczyńskiego politycznym paliwem. I również ustawiają pole gry przed wyborami prezydenckimi, które w perspektywie najbliższych kilkudziesięciu miesięcy są dla PiS absolutnie najważniejsze.