Francja pokłóciła się z Niemcami ws. wojny na Ukrainie

Emmanuel Macron odwołał pierwszą od ćwierć wieku wizytę państwową za Renem z powodu zamieszek. Jednocześnie znika też okazja na pogodzenie się Francji i Niemiec.

Aktualizacja: 04.07.2023 10:02 Publikacja: 04.07.2023 03:00

Emmanuel Macron opowiada się za jasną perspektywą akcesji Ukrainy do NATO. Olaf Scholz jest bardziej

Emmanuel Macron opowiada się za jasną perspektywą akcesji Ukrainy do NATO. Olaf Scholz jest bardziej sceptyczny

Foto: KENZO TRIBOUILLARD/AFP

Z braku wymiernych sukcesów w relacjach między dwoma najważniejszymi krajami Unii postawiono na obrazki. Wizyta francuskiego prezydenta, która miała się zacząć w niedzielę i potrwać do wtorku, została pomyślana jako wyjątkowy sposób na uczczenie 60. rocznicy podpisania przez generała de Gaulle’a i kanclerza Adenauera Traktatu Elizejskiego, początku pojednania po drugiej wojnie światowej.

Macron razem z Frankiem-Walterem Steinmeierem miał odwiedzić francusko-niemiecką brygadę w Ludwigsburgu w Badenii-Wirtembergii. Potem w Berlinie czekał na niego bankiet wydany w pałacu Bellevue przez prezydenta Niemiec, wspólny spacer pod Bramę Brandenburską, wycieczka statkiem po Szprewie. Zwieńczeniem „wizyty państwowej”, pierwszej francuskiej głowy państwa od kiedy do Berlina przyjechał w 2000 roku Jacques Chirac, miało być zwiedzanie wspaniale odbudowanego po alianckich bombardowaniach centrum Drezna.

Czytaj więcej

Zamieszki we Francji. Emmanuel Macron odwołuje wizytę w Niemczech

W niedzielę Macron zadzwonił jednak do Steinmeiera, tłumacząc, że gdy płoną francuskie miasta, nie może wyjechać za granicę.

– Zrobiłbym to samo. Martwimy się tym, co dzieje się we Francji – oświadczył kanclerz Scholz.

Jednak poza obrazkami znika w ten sposób okazja, aby Francuzi i Niemcy wyjaśnili sobie kilka fundamentalnych rzeczy. Zaczynając od całkowitego rozejścia się stanowisk obu krajów w najważniejszej dziś dla Europy sprawie: wojny na Ukrainie.

W opublikowanym w poniedziałek wywiadzie, jakiego udzielił „Rzeczpospolitej”, minister obrony Niemiec Boris Pistorius mówił: „Podczas moich ostatnich spotkań z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem byliśmy ponownie zgodni co do tego, że sojusz w żadnym wypadku nie może stać się stroną konfliktu. Dlatego na pytanie dotyczące przystąpienia Ukrainy do NATO nie będziemy mogli odpowiedzieć dopóty, dopóki w Ukrainie będzie trwać wojna. Dopiero potem wszyscy, a myślę, że będzie wtedy 32 sojuszników – wraz ze Szwecją – wspólnie z Ukrainą zdecydujemy o warunkach przystąpienia do sojuszu”.

Czytaj więcej

Emmanuel Macron liczy na uspokojenie protestów

Stanowisko Niemiec oznacza wieczną wojnę na Ukrainie

Stanowisko Macrona od niedawna jest jednak zupełnie inne. W Bratysławie i Kiszyniowie na przełomie maja i czerwca prezydent zapowiedział, że jego zdaniem Ukraina powinna otrzymać jak najszybciej jasną perspektywę członkostwa w NATO. Francuz uważa, że to jedyny sposób, aby zmusić Putina do rozpoczęcia rokowań w sprawie zakończenia wojny. I faktycznie, słabością rozumowania Pistoriusa jest to, że de facto daje Kremlowi możliwość odkładania w nieskończoność poszerzenia sojuszu poprzez prowadzenie działań wojennych.

– Jeśli skonfliktowanych państw nie przyjmują do NATO, to znaczy, że konflikt będzie permanentny, bo to kwestia istnienia Rosji – przyznał były prezydent i premier Dmitrij Miedwiediew.

Jednak do zmiany strategii Macrona popchnęła też chęć utrzymania przewodniej roli w europejskiej i światowej polityce. W Paryżu uważa się, że tylko w ten sposób Francja utrzyma wpływ na proces, który jej zdaniem i tak jest nieunikniony: po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji półtora roku temu stało się jasne, że Europę przetnie nowa, żelazna kurtyna, oddzielając państwa autorytarne znajdujące się w orbicie Moskwy oraz wolny świat. „Szara strefa”, która była do tej pory przedmiotem zainteresowania unijnej polityki sąsiedztwa, jest nie do utrzymania. Ukrainę trzeba więc przeciągnąć na stronę Zachodu.

Czytaj więcej

Rheinmetall dostarczy Leopardy Ukrainie

W Berlinie wolta Macrona, jak to często było na linii Niemcy–Francja, przeprowadzona bez żadnego ostrzeżenia niemieckiego partnera, została jednak przyjęta z zaskoczeniem. Jak to daje do zrozumienia Pistorius, Niemcy położone bliżej Rosji i niemające własnej broni atomowej, bardziej od Francuzów obawiają się eskalacji, w tym możliwości użycia przez Władimira Putina taktycznej broni jądrowej.

– Relacje Francji z Niemcami znalazły się w martwym punkcie – wyrokuje dziennik „Le Monde”.

Bo też spór nakłada się na wiele innych spięć związanych z wojną. Pałac Elizejski źle przyjął niemiecką inicjatywę budowy europejskiej tarczy antyrakietowej z udziałem pocisków amerykańskich (Patriot) i izraelskich (Arrow 3), ale bez rakiet, które miało zbudować konsorcjum francusko-włoskie. W Berlinie wskazuje się raz jeszcze na odmienne postrzeganie zagrożenia: trzeba sięgnąć po rozwiązania, które już istnieją, a nie czekać, aż zostanie opracowana nowa broń.

Francji w sprawie Ukrainy jest bliżej do Polski niż do Niemiec

Różnice obejmują także poszerzenie Unii. Inaczej niż jego poprzednicy Jacques Chirac – Nicolas Sarkozy i Francois Hollande – Macron opowiada się za szybkim przyjęciem nowych krajów do UE tak, aby Wspólnota liczyła nawet 35 krajów. Uważa, że w przeciwnym razie to Rosja i Chiny włączą do swojej strefy wpływów Zachodnie Bałkany i Europę Wschodnią. Dlatego w październiku Paryż najpewniej opowie się za rozpoczęciem rokowań członkowskich z Ukrainą i Mołdawią, choć w tym samym czasie Macron ma przedstawić plan wcześniejszych reform Unii.

„Le Monde” twierdzi, że podczas spotkania w Pałacu Elizejskim Macrona, Scholza i Andrzeja Dudy w czerwcu, Niemcy odnieśli wrażenie, że Francji w sprawie Ukrainy było bliżej do Polski niż do Niemiec. Ścisłe współdziałanie tych dwóch ostatnich państw i tak jest teraz niemożliwe, ponieważ w kampanii wyborczej PiS obrał Berlin za główny cel ataków. Co prawda w poniedziałek do Polski przyjechał Pistorius, aby zobaczyć, jak służą tu niemieckie baterie Patriot, jednak w tym samym czasie „Spiegel” doniósł, że oba kraje nie mogą porozumieć się w sprawie budowy zakładów naprawy czołgów Leopard walczących w siłach zbrojnych Ukrainy. Zdaniem tygodnika polskie władze wolą nie iść na taki sukces w relacjach z Berlinem.

Z braku wymiernych sukcesów w relacjach między dwoma najważniejszymi krajami Unii postawiono na obrazki. Wizyta francuskiego prezydenta, która miała się zacząć w niedzielę i potrwać do wtorku, została pomyślana jako wyjątkowy sposób na uczczenie 60. rocznicy podpisania przez generała de Gaulle’a i kanclerza Adenauera Traktatu Elizejskiego, początku pojednania po drugiej wojnie światowej.

Macron razem z Frankiem-Walterem Steinmeierem miał odwiedzić francusko-niemiecką brygadę w Ludwigsburgu w Badenii-Wirtembergii. Potem w Berlinie czekał na niego bankiet wydany w pałacu Bellevue przez prezydenta Niemiec, wspólny spacer pod Bramę Brandenburską, wycieczka statkiem po Szprewie. Zwieńczeniem „wizyty państwowej”, pierwszej francuskiej głowy państwa od kiedy do Berlina przyjechał w 2000 roku Jacques Chirac, miało być zwiedzanie wspaniale odbudowanego po alianckich bombardowaniach centrum Drezna.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Holandia jest blisko najbardziej prawicowego rządu w historii
Polityka
Unia Europejska zmienia zdanie. Zielony Ład w odwrocie
Polityka
Dynastie polityczne. Nowe pokolenie "arystokracji" przejmuje władzę w Rosji
Polityka
Nowa wersja pamięci Niemiec. Krytyka rządowego projektu kultury pamięci
Polityka
Widmo autorytaryzmu w Gruzji. Czy dawna republika wróci pod skrzydła Rosji?